Jack White jest sfrustrowany

/ 26 maja, 2015

Jack White uważa, że muzyka jest święta. Jeszcze niedawno ogłaszał to ze sceny festiwalu Coachella. Niedługo później napisał wiersz o takim tytule. Zdania nie zmienia, ale coraz częściej to, co dzieje się wokół tej sztuki, go frustruje. W związku z tym w połowie kwietnia założyciel The White Stripes powiadomił, że po kilku ostatnich koncertach zrobi sobie dłuższą przerwę. Akustyczne koncerty już się odbyły, a przyszłość artysty w branży muzycznej rysuje się niepewnie.

Podczas rozmowy z pracownikami swojej firmy Jack White zdradził, że nie wie, czy długie, obejmujące wiele koncertów trasy są czegoś warte.

Powiedziałbym, że połowy koncertów wolałbym nie zagrać. Na przykład na festiwalach. Jednak muszę dawać z siebie wszystko i zainspirować się. (…) Czasem swoje zalety ma tworzenie w szafie i niepublikowanie tego.

Współpraca z Meg White i Alison Mosshart

Muzyk nie uniknął pytań o swoje zespoły – The White Stripes i The Dead Weather. Czy jest w kontakcie z Meg White i czy jest szansa na reaktywację pierwszego z nich?

Nie odbiera telefonu. Tamten czas przeminął.

Jego zdaniem pod znakiem zapytania stałby nawet występ, gdyby duet wprowadzony miał być do rockandrollowej galerii sław.

Druga wspomniana kapela pojawiła się w kontekście show Alison Mosshart w Nowym Jorku. Czy Jack White zamierza się na nim pojawić?

Jeżdżę do Nowego Jorku tylko wtedy, kiedy muszą. Nie ma tam nic specjalnego, jeśli jesteś kreatywną osobą. Wszyscy zachowują się tak, jakby wszystko widzieli i zrobili, ciężko jest znaleźć inspirację.

Jeden z uczestników rozmowy zadał Jackowi White’owi niezwiązane z pracą i muzyką: „Czy jest coś, czego możemy jeszcze o tobie nie wiedzieć?”.

Że nie przynależę do tego miejsca i większość czasu, gdy próbuje znaleźć powód, by tu zostać, jest torturą.

Zabrzmiało bardzo smutno. Mamy nadzieję, że to przejściowe i muzyk już wkrótce znajdzie jakąś inspirację do tworzenia oraz motywację do powrotu na scenę.

Sprawdźcie zapis całej rozmowy z Jackiem Whitem.

ud | fot. Bill Ebbesen, CC BY-SA 3.0

KOMENTARZE

Przeczytaj także