Mike Portnoy krytykuje Black Sabbath

/ 28 sierpnia, 2013

Najgłośniejszy muzyczny powrót tego roku należy bez wątpienia do zespołu Black Sabbath. Nagrali oni pierwszy od 35 lat album z Ozzym Osbournem w składzie. Jednak ciągle cieniem na tym projekcie kładzie się nieobecność Billa Warda, perkusisty i współzałożyciela zespołu. Wiele ostatnio mówi się o przyczynach jego nieobecności, ale jedno jest pewne – nie był to powrót w najlepszym możliwym stylu.

Podobnego zdania jest Mike Portnoy, który został zapytany przez magazyn RIP o wielki powrót zespołu Black Sabbath:

Nie ma problemu, jeśli Bill Ward nie jest zdolny do gry w Sabbath, jak mówią muzycy. Nie ma też problemu, jeśli poszło o pieniądze, czy jeśli nie mogli dogadać się w jakiejś sprawie. Moim zdaniem problemem jest to, że nie można mówić o powrocie Black Sabbath w oryginalnym składzie. To nie jest wielki powrót, jeśli nie jest ich czterech. Teraz to po prostu nowy skład.

Dlaczego to jest Black Sabbath, a Heaven & Hell nim nie było? Wydaje mi się, że wszyscy znamy powód takiego stanu rzeczy. To jednak nie jest prawdziwy powrót legendy, jeśli w składzie nie ma Billa Warda. Jeśli chcą to robić bez Billa, niech robią. Jednak niech nie nazywają tego powrotem w oryginalnym składzie. To po prostu Black Sabbath 2013.

Podobno muzycy z Black Sabbath czynią ostatnio starania, żeby do składu faktycznie powrócił legendarny perkusista, ale chyba nie idzie im to najlepiej. Najpierw Ozzy Osbourne przyznał, że Ward ma problemy z nadwagą, a później Geezer Butler wspomniał, że jego kolega musi być w odpowiedniej formie, żeby z nimi grać.

Natomiast wspomniany Mike Portnoy zdementował niedawno informacje, że chciałby wrócić do Dream Theater. Powiedział natomiast, że odnalazł swój nowy muzyczny dom i czuje się w nim doskonale.

mg

KOMENTARZE

Przeczytaj także