Picie z Lemmym Kilmisterem może zrujnować karierę!

/ 27 października, 2015

Doro Pesch spotkała Lemmy’ego Kilmistera w Londynie w 1985 roku. Po próbie przed koncertem zespołu Warlock, z którym wtedy występowała, postanowiła się przejść. I przypadkiem trafiła do pobliskiego baru, w którym akurat wolny czas spędzał wokalista i basista Motörhead.

Byłam w tym pubie pierwszy raz w życiu. Weszłam tam i zobaczyłam Lemmy’ego: palił, a w drugiej ręce trzymał whiskey z colą. „Wow!” – nie mówiłam wtedy po angielsku, więc się trochę denerwowałam. Ale siedzieliśmy tam, paliliśmy i piliśmy, a po jakiejś chwili przypomniał mi, że mam zagrać koncert.

I to nie byle jaki – na występ Warlock przybyli agenci i inni ważni ludzie, którzy mieli po nim podpisać umowę z niemiecką grupą. A Doro się spóźniała, a do tego była pijana w sztok…

Nie pamiętałam tekstów utworów. Wszyscy mówili mi, że zrujnowałam swoją karierę, że nikt ze mną nie podpisze umowy. A ja odpowiedziałam „Spotkałam Lemmy’ego! On jest moim bohaterem, moim idolem. Wypiłam z nim kilka whiskey z colą”.

I to rozmiękczyło serca wszystkich. Doro Pesch miała ogromne szczęście – ludzie zaczęli się śmiać i ostatecznie jej wybaczyli. Zespół Warlock i tak rozpadł się kilka lat później, już w 1988 roku. Wokalistka od tego czasu kontynuuje karierę solową (i właśnie na kickstarter.com zbiera pieniądze na teledysk „Love’s Gone to Hell”). Z Lemmym przyjaźni się do dziś.

ud | fot. Rama, P. Schwichtenberg, CC BY-SA 3.0

KOMENTARZE

Przeczytaj także