Fruhstuck

/ 1 maja, 2003


Trzy lata po dobrze przyjętym debiucie, wrocławska grupa Frühstück nagrała kolejny album. Tym, co od razu zwraca uwagę na Muzie, jest wzmocnienie brzmienia. Zawsze byliśmy kapelą stricte rockową, z wyraźną rolą gitar – mówi basista, Wojtek Karel. Teraz narodziła się w nas potrzeba ukłonu w kierunku stylistyki rocka lat siedemdziesiątych. Słychać to w brzmieniach i rozwiązaniach aranżacyjnych. Wokalista, Martijn Krale dodaje: Gramy ostrzej może dlatego, że czasy są coraz ostrzejsze. Ale patrząc na całość materiału widać, że pojawiają się też klimaty melancholijne. Dostrzegam postęp w różnych aspektach, nie tylko wzmocnienie brzmienia.


„Melancholijne klimaty”, owszem. Ale generalne płyta brzmi chyba radośniej od :mine. Weźmy numer RejoiceTo jest akurat żart – wyjaśnia Martijn. Na każdej próbie mamy takie „szatańskie pięć minut”. Zaczynamy grać na przykład death metal… Robiliśmy demówkę z producentem i on stwierdził, że koniecznie musimy to nagrać w studiu. Frühstück wciąż kultywuje chrześcijańskie przesłanie w tekstach: Staram się dostrzegać powód do nadziei w świecie, który nie daje dużo powodów do nadziei – mówi Martijn. Dla mnie tym powodem jest wiara. Nie śpiewam o tym używając sloganów, chcę szczerze przekazać co mam w sercu.


Podobnie, jak na albumie debiutanckim, Krale – z pochodzenia Holender, śpiewa w języku angielskim. Wychodzi to tak dobrze, że w niektórych sklepach wstawiano ich płytę na półkę „zagranica”. To jeden problem, poza tym narzekają rozgłośnie radiowe – mówi Wojtek. Z tych powodów jesteśmy średnio zadowoleni ze sprzedaży „:mine”. Być może odbiją to sobie w innych krajach: Cały czas coś się dzieje. Graliśmy dwie trasy na Łotwie, które zorganizował mieszkający tam Amerykanin. Na tyle mu się spodobało, że postanowił załatwić coś w Stanach. Jedziemy tam na trzy festiwale, wydawca prowadzi rozmowy na temat opublikowania tam jakiejś sygnalnej płyty.

BARTEK KOZICZYŃSKI

KOMENTARZE

Przeczytaj także