Iron Maiden za żelazną kurtyną. Reportaż o pierwszej wizycie Ironów w Polsce

/ 3 lutego, 2017

Na łamach brytyjskiego miesięcznika „Metal Hammer” trafiły wspomnienia osoby, która towarzyszyła zespołowi Iron Maiden w historycznej podróży do Polski. Co prawda autor przecenia doniosłość tego wydarzenia, pisząc, że Iron Maiden był pierwszym zachodnim zespołem rockowym, jaki wystąpił w Polsce, co jest oczywiście nieprawdą i bardzo grubą przesadą, ale jego wspomnienia są godne uwagi.

Iron Maiden. Najlepsze okładki [RANKING]

„Jest sierpień 1984. Mam 19 lat – zaczyna swoje wspomnienia. – Stoję przed kontrolą paszportową na lotnisku w Warszawie, a członkowie Iron Maiden wraz z ich menadżerem Rodem Smallwoodem, tarzają się ze śmiechu (…). Pokazuję mój paszport, a moje długie włosy niedbale są wepchnięte pod bejzbolową czapkę. Dlaczego? Smallwood i basista Maidenów, Steve Harris powiedzieli mi, że polskim władzom nie spodobają się moje bujne loki. Wezmą mnie za wywrotowca i tak dalej… Nie szkodzi, że reszta zespołu ma włosy do pasa i żadnych czapek pod ręką. ‘Są artystami – kłamie Smallwood. – Są inaczej traktowani. Obawiamy się, że nie wpuszczą cię do kraju z rozpuszczonymi włosami’.

Relikty z innego stulecia

‘Wszyscy z ciebie laliśmy, kiedy nerwowo upchałeś włosy pod czapką’ – powiedział mi Harris po wszystkim. Nawet po blisko 32 latach Smallwood i Harris za każdym razem, kiedy mnie spotkają, nie przepuszczą okazji przypomnieć mi, jaki byłem naiwny.

To cud, że dotarliśmy do Polski. Próby odbyły się w Niemczech Zachodnich, wizy odebraliśmy w Kolonii. Mieliśmy wylecieć z Frankfurtu, ale menadżer trasowy Warren Poppe zawalił z pobudką. Przegapiliśmy przesiadkę i razem z kilkoma fotografami zostałem na lodzie. Ironi czekają na nas, przegapimy kolejny lot, a Rod w tamtym czasie był bardziej wybuchowy niż wulkan. Warren myśli, że straci robotę. Ciągle to powtarza, jak mantrę. Pora na szybką decyzję. Wyciąga kartę kredytową i wynajmuje sześciomiejscowy samolot, do którego z trudem się pakujemy i zdążamy w ostatniej chwili.

Patrząc dziś na zdjęcia i filmy z tamtej wizyty trudno uwierzyć, że kiedyś tak wyglądał świat (…). Autokar, którym podróżujemy, trabanty mijane na ulicach, hotele, w których mieszkamy. Wszystko wygląda jak relikty z innego stulecia. Przeraża poziom rządowej paranoi. Polska ochrona nie odstępuje nas przez całą dobę. Jasne jest, że bardziej zależy im na szpiegowaniu nas. Trudno uwierzyć, że wciąż jesteśmy w Europie. Takie rzeczy dzieją się tylko w Korei Północnej, prawda?

Dajemy radość dzieciakom

Jest pięć koncertów – Warszawa, Łódź, Poznań, Wrocław i Katowice – w sześć dni. Zespół promuje piąty album ‘Powerslave’, który ma wyjść za miesiąc. W Polsce to bez różnicy, bo właściwie nie ma tu oficjalnie wydawanej muzyki. Piracka płyta – a tych widzimy na tony – kosztuje połowę miesięcznej pensji”.

Dalej Howard pisze o koncertach: „Polscy fani nigdy czegoś takiego nie widzieli. 6000 dzieciaków upchniętych w warszawskiej hali sportowej Torwar podczas pierwszego wieczoru wariuje niczym stado małp. Najdziwniejsze jest to, że w tłumie są umundurowani żołnierze, którzy ściągają koszulki, moshują i rzucają czapki w górę. Urocze, ale wciąż dziwne.

‘Nie myślę o dużo o polityce – mówi ‘Arry, kiedy rozmawiam z nim w autokarze przed ostatnim koncertem w Katowicach. – Ciekawe, czy wykorzystują nas w celach propagandowych, ale przynajmniej dajemy radość dzieciakom. Widzą coś nowego i jeśli nasze koncerty otworzą drzwi innym zespołom to zrobiliśmy swoje’”.

Przy wódce

Na koniec Howard dzieli się jeszcze kilkoma spostrzeżeniami na temat realiów życia w ówczesnej Polsce: „Nie zawsze dało się zamówić w hotelach jedzenie z menu. Piwo było rzadkością, przez co balowało się przy wódce. Po jednej z takich imprez Davey Murray i ja musieliśmy zostać dosłownie zaniesieni do domu przez naszego ochroniarza Big Johna Harte’a. Transport był prymitywny. Zwykły autobus, jakim jeździliście jako dzieciaki na basen – daleko mu do Ed Force One!

Ale czysta radość na twarzach polskich fanów Ironów, którzy zawsze nas oblegali, jak tylko opuściliśmy hotel, gardłowy ryk podniecenia, kiedy zgasły światła… Te rzeczy mnie ukształtowały, sprawiły, że jestem wdzięczny, że mogłem brać udział w czymś, co przełamywało bariery, co miało prawdziwe znaczenie”.

Cały artykuł możecie przeczytać pod tym adresem. Warto dodać, że Iron Maiden zagrał wtedy jeszcze jeden, nieplanowany koncert, o którym Howard Johnson nie wspomina. A miał on miejsce na… weselu. Film z tego wydarzenia możecie obejrzeć poniżej.

rf

KOMENTARZE

Przeczytaj także