Kim Thayil wspomina ostatni koncert Soundgarden

/ 7 września, 2018

Chris Cornell odebrał sobie życie w pokoju hotelowym w Detroit w nocy z 17 na 18 maja 2017 roku. Zaledwie kilka godzin wcześniej Soundgarden zagrał w tym mieście koncert.

Alkoholizm Cornella przedmiotem filmu dokumentalnego

W wywiadzie dla „Billboard” gitarzysta Kim Thayil tak wspomina ten występ:

Koncert był dobry. Pamiętam, że Chris zjawił się w mieście niedługo przed występem i był trochę zmęczony, a jego głos lekko ochrypły, ale w okolicach czwartego czy piątego utworu wszystko zaskoczyło i od tamtej pory śpiewał niesamowicie – pięknym, czystym, silnym głosem i, na co zwróciłem uwagę, szczególnie emocjonalnym.

Thayil pamięta też, że w pewnym momencie gitara Cornella odmówiła posłuszeństwa i musiał na dłuższy moment zejść ze sceny:

Musiał zejść ze sceny. Kręcił głową, mówiąc: „Zacznijcie beze mnie”. Ben zaczął coś grać, a my dołączyliśmy się, czekając aż Chris będzie gotowy.

Kim Thayil nie zgadza się z opiniami, że koncert był chaotyczny, co mogło popsuć nastrój Cornella i skłonić go do targnięcia na własne życie:

Ludzie mają tendencję do dopowiadania sobie rzeczy, żeby wyjaśnić coś, czego nie rozumieją. Łatwo powiedzieć: „Wiemy, że stało się coś strasznego, musiał być więc jakiś problem. Spróbujmy go zidentyfikować. Zastanówmy się, czy koncert nie był chaotyczny…"

Poniżej możecie obejrzeć amatorską rejestrację ostatniego koncertu Soundgarden.

rf

KOMENTARZE

Przeczytaj także