Wprawdzie jego macierzysta formacja TSA ciągle nie próżnuje i jeździ po kraju z koncertami promującymi album Proceder, to jednak Janusz Niekrasz znalazł dość czasu, by stworzyć swój własny projekt muzyczny. Nazwał go po prostu Janusz Niekrasz Band. Wszystko zaczęło się dokładnie rok temu – wspomina. Od dłuższego czasu przymierzałem się do zrobienia własnego zespołu, ale ostatecznie Leszek Gołębiowski, perkusista, mnie do tego zmobilizował. Spakowałem więc sprzęt, wsiadłem w auto i pojechałem do Torunia, a on tam skrzyknął miejscowych muzyków i zrobiliśmy pierwsze próby, aby sprawdzić jak się gra. Grało się dobrze – stwierdziliśmy, że będziemy to kontynuować i ja od tego momentu zacząłem inwestować w sprzęt. Janusz, choć w TSA gra na basie, w nowej formacji zadebiutował jako gitarzysta. Kupiłem sobie cały sprzęt gitarowy, bo do tej pory go nie miałem. Na początku bazowaliśmy na numerach z Blues Power (zespołu grającego standardy, który Janusz sformował wraz z Stefanem Machelem i Markiem Kapłonem, kiedy nie grali z TSA – przp. mk), ponieważ na początek potrzebowaliśmy jakiegoś prostego repertuaru. Te standardy wykorzystuję do dziś. Potem zacząłem wprowadzać utwory autorskie. W pierwszym wcieleniu Janusz Niekrasz Band, lider pełnił także rolę głównego wokalisty. Dzisiaj, choć nie zrezygnował ze śpiewania, to jednak w zespole pojawił się także drugi wokalista, Krzysztof Janiszewski. W czerwcu Janusz Niekrasz Band w toruńskim Black Bottle Studio zarejestrował pięć utworów. Kiedy możemy się spodziewać całej płyty? Płytę można by nagrać jeszcze w tym roku, ale nadal nie mamy wydawcy. Rozmawiałem z kilkoma firmami, ale na razie nie ma konkretnego odzewu. W związku z czym spokojnie czekamy i robimy swoje. A wracając do TSA… Chcemy zacząć grać koncerty akustyczne – zdradził mi mój rozmówca. Myślę, że zima to jest dobry okres na takie klubowe koncerty. W sumie otwieramy tym jakiś nowy etap. Koncertów akustycznych w tym składzie do tej pory nie było.
MICHAŁ KIRMUĆ
