Paranormal

/ 1 sierpnia, 2003


Od kilku tygodni w programach rozgłośniach radiowych pojawia się utwór W ogniu. Firmuje go Paranormal. To zaczęło się w 2000 roku, w Kraśniku – informuje nas Robert Pielaszkiewicz, klawiszowiec i jeden z inicjatorów powstania wspomnianej formacji. Na początku założyliśmy sobie takie studyjko i tam realizowaliśmy jakieś pomysły, nagrywaliśmy demówki. Działaliśmy w czteroosobowym składzie, w którym obok mnie byli: gitarzysta Marek Kuć, klawiszowiec Piotr Surowiec i wokalista Paweł Szutta. Później, w 2001 roku, skład rozrósł się do sześciu osób, doszli perkusista Grzegorz Siwiec i basista Michał Wrzos.


Choć Paranormal dopiero startuje, jego muzycy już mogą mówić, że mają wiele szczęścia. Ich muzyką zainteresowała się jedna z największych firm fonograficznych kraju, Pomaton EMI. Wysłaliśmy im demo w 2000 roku, ale się nie odezwali – opowiada Pielaszkiewicz. Potem, w 2001 roku wysłaliśmy kolejne i wówczas ktoś od nich do nas przyjechał. I zaczęliśmy się dogadywać. Ponieważ demo było po angielsku, poprosili nas, abyśmy przygotowali jeden numer po polsku, żeby mogli przekonać się, jak głos Pawła brzmi w naszym języku. Był to właśnie utwór „W ogniu”.


 Już jakoś tak jest, że każdy muzyk, czy młody czy stary, zazwyczaj nie lubi przyznawać się do fascynacji innymi wykonawcami, będącymi akurat na topie. Członkowie grupy Paranormal najwyraźniej mają inne nastawienie. Już na początku naszej rozmowy Marek Kuć, gitarzysta i autor muzyki zespołu obwieścił: Bardzo jestem zasłuchany w grupie Bush, bardzo lubię też Muse. A ostatnio cały czas leci u nas nowy Radiohead. Chociaż, zaraz się zastrzegł: Nie znaczy to jednak, że za chwilę tak będziemy grać. Staramy się grać po swojemu i raczej uciekamy od rzeczy podobnych do czegoś. Ale jednak… powrócił do swojej wyliczanki: Chłopaki kiedyś słuchali Garbage, teraz słuchamy też dużo elektroniki, The Chemical Brothers i takich rzeczy.


Co już mogą powiedzieć, o mającym ukazać się we wrześniu albumie? Kuć: Myślę, że na płycie będzie jeszcze kilka numerów podobnych do „W ogniu”, ale będzie też kilka rzeczy cięższych. Są piosenki bardzo szybkie, podchodzące pod punk rock, ale są też rzeczy nawiązujące do The Beatles, stonowane, ciche. Zawsze stawiamy na fajną melodię, jakąś niegłupią harmonię i oczywiście – na dużo elektroniki. Chociaż słychać też moc gitar. I jeszcze dodaje na temat tekstów: Generalnie mówią o życiu i o radzeniu sobie (bądź nie radzeniu) z pewnymi problemami. Są może dołujące, ale zawsze z jakąś nadzieją..

MICHAŁ KIRMUĆ

KOMENTARZE

Przeczytaj także