Voo Voo

/ 18 lipca, 2005

Na rok 2005 przypada dwudziestolecie Voo Voo i wiele różnych ciekawych rzeczy z tym związanych, jak choćby wydana na początku płyta Voo Voo, zatytułowana odpowiednio XX. Ta „dwudziestka” – mówi mi na samym początku Wojtek Waglewski – jest hasłem bardzo „wieśniackim”. Wiadomo, że my nigdy się żadnymi jubileuszami nie zajmowaliśmy. Natomiast jest to hasło służące temu, żeby zainteresować ludzi, którzy nas za bardzo nie znają. Nie po to żeby „wyciągnąć kasę i do domu”, tylko po to, żeby zrobić jakieś spektakularne, połączone ze sobą, akcje. Na pewno więc nie będzie to kwestia tylko płyty… Za tym musi pójść superkoncert. Albo seria koncertów. Do tego choćby jeszcze jakieś wydawnictwa DVD.


Zajmijmy się może najpierw płytą… W końcu doszedłem do wniosku, że najlepiej będzie zrobić najpierw dwadzieścia numerów. I chodziło mi po głowie coś takiego: żeby pomieszać pomysły z „Płyty z muzyką”, czyli taką beatlesowską kantylenę i psychodeliczny momentami klimat, z jazzującą orientacją. Wiedziałem, że takie jazzujące granie jest nasze, że to jest coś od czego się już nie oderwiemy, bo to się fantastycznie sprawdza i koncertowo, i wszędzie, i to nam przysporzyło wiele fajnych emocji, i będziemy się z tym coraz bardziej zaprzyjaźniać. Tego, jeśli chodzi o płytę, byłem pewny. Natomiast to, że później pojawią się piosenki napisane przez Mateusza Pospieszalskiego, że dojdzie Karim Martusewicz z jakąś piosenką, że pojawi się również taki nurt, który ja nazywam „gastronomicznym”, a więc coś między piosenką przedwojenną a Tomem Waitsem… To wszystko okazało się w trakcie…


A to, że znalazło się na XX miejsce dla Lecha Janerki, Muńka Staszczyka i Marii Peszek? To też jakby przypadek. Ale nie do końca. Nagrałem pieśń (Kula hula – przyp. gk) i chciałem, aby miała troszkę charakter Hare Krishna, coś na kształt mantry. W związku z tym potrzebowałem dużą ilość ludzi nieskoordynowanych wokalnie. I kto się pojawiał w pobliżu, prosiłem, żeby wykonał po parę dźwięków. A jeśli idzie o udział Janerki w Leję po państwuTo „Leję…” tak naprawdę napisałem już dawno – wyjaśnia Wojtek. I wydawało mi się, że fajnie będzie to korespondowało z jego filozofią pod tytułem „Wieje” (z płyty Fiu Fiu – przyp. gk). Aż się prosiło, żeby Lechu tam… „ryknął”.


Na koniec naszej rozmowy zapytałem o pomysł na Wagle, piosenkę zamykającą najnowszy album VooVoo, którą nagrał wspólnie z synami. To jest tak: myślałem sobie o tej płycie, żeby miała pewien charakter konceptualny. I wpadłem też pomysł, że fajnie by było, gdyby została skomentowana przez moich synów w taki lekko ironiczny, „ichni” sposób. I tak się stało. Co do planów wspólnej płyty – raczej nie ma mowy… Przede wszystkim oni mają strasznie dużo zajęć – przecież w tej chwili wydają płytę za płytą. Rozrywa ich ten potencjał twórczy. To, co ja, staruch będę się między młodzież pchał…


Tekst w całości ukazał się w numerze „Teraz Rocka” z lipca 2005 (29)

GRZESIEK KSZCZOTEK

KOMENTARZE

Przeczytaj także