Grunge’owa twarz Mariah Carey. Co dalej z albumem z 1995 roku?

/ 1 października, 2025

Mariah Carey szykuje się do wydania swojego sekretnego grunge’owego albumu z lat 90. Artystka przyznała, że od lat żałuje, że płyta nigdy nie trafiła do fanów.


O istnieniu projektu świat dowiedział się w 2020 roku, kiedy Carey wydała zapis swoich wspomnień z młodości „The Making Of Mariah Carey”. W książce zdradziła, że w połowie lat 90. nagrywała alternatywny rockowy album z zespołem Chick, zatytułowany „Someone’s Ugly Daughter”. Płyta powstała w 1995 roku, a na wokalu oficjalnie pojawiła się jej przyjaciółka Clarissa. Carey dodała jednak, że jej własny głos można usłyszeć w tle jako „ukrytą warstwę”.

Przez lata płyta nigdy nie została wydana, choć w sieci krążyły krótkie fragmenty utworów. W 2022 roku Carey zasugerowała, że chciałaby, aby krążek wreszcie ujrzał światło dzienne, a rok później w podcaście „Las Culturistas” przyznała:

Jestem taka wściekła, że jeszcze tego nie wydałam.

W ostatnich dniach temat znów powrócił. Podczas rozmowy z SZA Carey opisała okładkę albumu oraz wspomniała utwór zatytułowany „Hermit”. Z kolei w programie Jimmy’ego Fallona zdradziła, że to ona odpowiadała za charakterystyczne napisy szminką widoczne na grafice okładki. Dodała też, że opublikowanie płyty może nie być łatwe także pod względem prawnym:

Nie wiem, do której wytwórni należy ten album. Nie sądzę, by do którejkolwiek, bo tak to się potoczyło. Ale porozmawiajmy o tym… Zawsze żałowałam, że jej nie wydałam, ale wtedy mnie powstrzymali To było Sony. Kochamy Sony teraz, ale wtedy… byli kontrolujący, trochę kontrolujący.

Fallon zaprezentował też piosenkę Chick zatytułowaną „Prom Queen” i żartobliwie zasugerował, że Carey powinna wydać płytę na święta.

W swoich wspomnieniach artystka pisała o pracy nad albumem:

Przynosiłam swoje małe alt-rockowe piosenki do zespołu i nuciłam głupi riff gitarowy. Oni go podejmowali i natychmiast nagrywaliśmy. To było bezceremonialne, surowe i pilne, a zespół naprawdę się w to wkręcił. Zaczęłam naprawdę lubić niektóre utwory. Całkowicie wcielałam się w swoją postać. Bawiłam się stylem tych zwiewnych, grunge’owych, lekko punkowych białych wokalistek, które były wtedy popularne. Wiesz, tych, które sprawiały wrażenie tak beztroskich w swoich emocjach i wizerunku. Mogły być złe, rozdrażnione, chaotyczne, w starych butach, pomiętych halkach i z krzaczastymi brwiami, podczas gdy każdy mój ruch był tak obliczony i dopracowany. Chciałam się uwolnić, wyluzować i wyrazić swoje nieszczęście – ale też chciałam się śmiać. Naprawdę cieszyłam się na te sesje z moim alter ego po każdym dniu pracy nad „Daydream”.

Obecnie Carey promuje swój nowy album „Here For It All”.

KOMENTARZE

Przeczytaj także