Zmarły niedawno basista Limp Bizkit, Sam Rivers, miał wielu przyjaciół na muzycznej scenie. Wśród nich byli członkowie Of Mice & Men.
Sam Rivers, współzałożyciel Limp Bizkit i jeden z filarów jej brzmienia, zmarł 18 października w wieku 48 lat.
Według informacji ujawnionych przez TMZ muzyk doznał zatrzymania akcji serca i był „nieprzytomny” w chwili przybycia ratowników. Oficjalna przyczyna śmierci nie została jeszcze potwierdzona, choć wiadomo, że Rivers zmagał się z problemami zdrowotnymi.
Jednym z zespołów, który dobrze poznał Sama, był Of Mice & Men, który koncertował z Limp Bizkit. W wywiadzie dla „Teraz Rocka” członkowie Of Mice & Men tak wspominali Sama.
Wokalista i basista Aaron Pauley powiedział:
Dopiero co widzieliśmy Sama. Niedawno temu. Sam był jednym z najmilszych kolesi z dużego zespołu, którego uważałem za mojego bohatera, a jakiego kiedykolwiek spotkałem. Miły, uprzejmy, dobry człowiek. Mieliśmy kontakt na Instagramie, nawet jak nie graliśmy koncertów. Zagadywał do nas: „Cześć, jak leci”. Nie musiał tego robić.
Perkusista David Valentino „Tino” Arteaga dodał:
Za każdym razem, gdy wypuszczaliśmy nowy kawałek pisał: „Ten nowy daje czadu!”. Nasz bohater stał się jednym z nas. Graliśmy z nim trasy i festiwale. Nasi bohaterowie okazali się niezwykłymi ludźmi, co jest niesamowite. Był wspaniałym muzykiem i osobą.
Limp Bizkit podjął decyzję, czy będzie dalej kontynuował działalność. Natomiast cały wywiad z Of Mice & Men trafi niedługo na łamy „Teraz Rocka”.

