Czterdzieści pięć lat heavy metalu!

/ 13 lutego, 2015

Rok 1970 był przełomowy. Ambitni, choć nierozpolowani młodzieńcy z Birmingham opublikowali bowiem płytę zatytułowaną "Black Sabbath". Zaczynała się dość dziwnie, niezrozumiałymi krzykami, które w opinii wielu ówczesnych krytyków nie miały nic wspólnego z muzyką. Później było trochę lepiej, ale nadal wielu te dźwięki nie przekonywały. Czy Ozzy, Geezer, Tony i Bill spodziewali się wówczas, że napisali najważniejszy rozdział w historii muzyki metalowej? Czy wiedzieli, że dokonują rewolucji? Zapewne nie. I to nie dlatego, że lubili używki i niewiele do nich docierało…

Była to jednak prawda. Płyta "Black Sabbath" zyskiwała popularność, a muzycy zostali zauważeni. Szybko podpisali kontrakty, zaczęli grać trasy koncertowe, publikowali kolejne wydawnictwa. Jednak wszystko zaczęło się właśnie od kawałków "N.I.B." czy "The Wizard", które teraz zna każdy szanujący się fan muzyki rockowej, a które pojawiły się w sprzedaży dokładnie 45 lat temu.

Tak o płycie "Black Sabbath" pisze nasz recenzent, Adam Kaliszewski:

Tytułowa, a jednocześnie stanowiąca nazwę zespołu kompozycja stała się jednym z najbardziej rozpoznawalnych utworów w historii rocka. Nic dziwnego, ponieważ nawet po niemal 35 latach od premiery ten majestatyczny i ponury utwór robi ogromne wrażenie. Ekstremalnie ciężkie (jak na rok 1970) brzmienie gitary, bas potęgujący nastrój grozy, a do tego niezwykle charakterystyczny, „brzydki” i nieco histeryczny głos Ozzy’ego, wyśpiewującego rzeczy, które z perspektywy tekstów dzisiejszych grup blackmetalowych brzmią dość zabawnie, ale wówczas musiały robić wrażenie.

Może jakość nagrania nie była najlepsza, może teksty były płytkie, ale trzeba przyznać, że Black Sabbath zrobił w 1970 wielki krok. Są tacy, którzy twierdzą, że gdyby nie płyta "Black Sabbath" obecnie muzyka rockowa wyglądałaby zupełnie inaczej. Nie możemy tego sprawdzić, ale z całą pewnością możemy stwierdzić, że był to album, który stał się inspiracją dla dziesiątek zespołów metalowych.

A teraz, bez zbędnego gadania, sugerujemy włączyć "Black Sabbath" i posłuchać go w całości. Jak pan Ozzy przykazał. 

mg

KOMENTARZE
Tagi:

Przeczytaj także