Guns N' Roses zabrał głos ws. napisu "Gdzie jest Izzy?"

/ 13 lipca, 2016

Wczoraj przedstawiliśmy historię Caroline Campos, która kilka dni temu, 9 lipca 2016 roku, brała udział w koncercie Guns N’ Roses w Nashville. Fanka przyniosła na stadion kartkę z napisem „Where is Izzy?” i machała nią pomiędzy utworami. Zauważył ją Axl Rose. Twierdzi, że niedługo potem zjawił się ktoś z ekipy zespołu, kazał jej oddać znak i go zniszczył.

Guns N’ Roses skomentował te zarzuty krótko na portalu Ultimate Guitar:

Zespół GNR nigdy by o to nie poprosił. Izzy to rodzina.

Reakcję Caroliny Campos na te słowa odnotowuje TeamRock. Kobieta w rozmowie z dziennikarzami dodaje, że chodzi o jednego z menedżerów Axla Rose’a, Fernando Lebeisa i syna wieloletniej asystentki wokalisty, Bety.

Widziałam odpowiedź zespołu, że nie mają nic wspólnego z usunięciem mojego napisu. Może bezpośrednio nie. Ktoś wysłał mi wiadomość „To prawdopodobnie Fernando”. Sprawdziłam w Google’u i od razu go rozpoznałam. Nie chcę niczego oprócz opowiedzenia tej historii zawiedzionej fanki i przekazania, że nie kłamię. Nie mam ku temu powodów.

Campos powtarza, że kartka miała być hołdem złożonym grupie i nawiązaniem do jej ulubionego teledysku – „Don’t Cry”. Jej napis miał być dokładną kopią tego, co możecie zobaczyć w 1:13.

Nie rozumie, jak ktoś mógł odebrać to wszystko negatywnie. Już w pierwszym wpisie w mediach społecznościowych podkreślała, że chodzi właśnie o ten utwór.

Pytanie „Gdzie jest Izzy” nie miało na celu obrażenia Richarda Fortusa, tak jak nie robi tego Steven Adler wchodzący na scenę za Franka Ferrera.

Razem z mężem zapłacili dużo pieniędzy za bilety i przebyli długą drogę, by zjawić się na tym koncercie. Jest zawiedziona, że zrobił się z tego taki szum. Mimo wszystko uważa, że Guns N’ Roses zagrał wspaniały koncert, Richard Fortus też.

ud

KOMENTARZE

Przeczytaj także