Muzycy naprawdę żyją krócej – udowadniają naukowcy

/ 6 maja, 2016

Wielu muzyków oczywiście żyło (lub wciąż żyje) dłużej niż 27 lat. Jednak, jak udowadniają badacze z Uniwersytetu w Sydney, nawet ci, którzy dożyli 28 lat, nie powinni się zbytnio cieszyć.

Muzycy bowiem średnio żyją aż 25 lat krócej niż przedstawiciele innych zawodów. Naukowcy przyjrzeli się 12 665 muzykom, którzy zmarli w latach 1950–2014 (91% grupy stanowili mężczyźni) i odkryli, że średni wiek, w którym umierają ci artyści. To zaledwie 55–65 lat.

Zmarli w ostatnim półroczu Lemmy Kilmister z Motörhead, David Bowie, Keith Emerson z Emerson, Lake & Palmer, Glenn Frey z The Eagles czy Jimmy Bain (Rainbow, Dio) tylko niewiele zawyżyliby tę średnią, gdyby byli brani pod uwagę. W tym przedziale zaś idealnie mieści się Prince. Ale ostatnio było też wielu młodszych: Scott Weiland (Stone Temple Pilots, The Velvet Revolver) miał 48 lat, a Piotr Grudziński z polskiego Riverside – już tylko 40 lat.

Profesor Dianna Kenny, która odpowiadała za badania, opowiada radiu ABC.

Scena muzyczna pozytywnie ocenia narkotyki, rozwiązłość i wczesną śmierć. Młodzi muzycy z depresją i tendencjami samobójczymi chętnie lgną do tego typu środowisk. Spotykają współpodróżników, którzy podkręcają ich nastroje samobójcze, depresyjne lub zachęcają do nadużywania narkotyków. Wpadają w wir, który jest poza ich kontrolą, co prowadzi do przedwczesnej śmierci.

Artyści nie mają lekko. Wśród tych, którzy poświęcili swoje życie muzyce, do prób samobójczych dochodzi od dwóch do siedmiu razy więcej niż ogółem w populacji. Zabójstw jest osiem razy więcej.

Żeby nie było tak depresyjnie, wymieńmy na koniec kilku muzyków, którym udało się przekroczyć 65 lat: Ozzy Osbourne, Tony Iommi, Geezer Butler i Bill Ward (jak widać, los był łaskawy dla pierwszego składu Black Sabbath), Ritchie Blackmore i Ian Gillan z obozu Deep Purple, Paul McCartney i Ringo Starr z The Beatles, Klaus Meine i Rudolf Schenker ze Scorpions, Brian Johnson z AC/DC, Iggy Pop, a także Mick Jagger, Ron Wood, Charlie Watts i oczywiście Keith Richards z The Rolling Stones. To chyba nie tak mało? Im wszystkim oraz innym życzymy co najmniej stu lat!

ud

KOMENTARZE

Przeczytaj także