Adam Gontier przyznał, że znajdował się w „bardzo ciemnym miejscu”, kiedy w 2013 roku zdecydował się opuścić Three Days Grace.
Gontier założył zespół w 1992 roku, ale po wielu latach ciągłego koncertowania postanowił skupić się na swoim zdrowiu i życiu osobistym. W ubiegłym roku powrócił do zespołu.
W szczerym wywiadzie dla magazynu „People” Gontier przyznał, że intensywne trasy koncertowe odcisnęły na nim ogromne piętno fizyczne i psychiczne. Intensywny tryb życia doprowadził do momentu, w którym nie mógł już dłużej funkcjonować w zespole:
Emocjonalnie, fizycznie i duchowo byłem w naprawdę ciemnym miejscu. Ciągle koncertowaliśmy, miałem wrażenie, że to trwało wieczność, a wszystko tylko się kumulowało. Głównie chodziło o to, że nie byłem zdrowy. Musiałem zatrzymać tę machinę – przynajmniej z mojej strony. To było jak wielka maszyna, a ja znajdowałem się w jej środku, miotany na wszystkie strony.
Podkreślił, że jego decyzja o odejściu nie miała nic wspólnego z uzależnieniem od narkotyków:
To ważne, aby rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące mojego zdrowia i ewentualnego związku z uzależnieniami. Prawda jest taka, że w tamtym mrocznym okresie mojego życia sięgnąłem dna. Wtedy dobrzy ludzie z całego świata wyciągnęli do mnie rękę i pomogli mi stanąć na nogi.
Muzyk od lat otwarcie mówi o swojej walce z uzależnieniem, ale zaznaczył, że w chwili opuszczenia zespołu był już trzeźwy i chciał zadbać o swoje zdrowie psychiczne. Dziś podkreśla, że jest szczęśliwy i od lat pozostaje w trzeźwości. Ojcostwo pomogło mu całkowicie zmienić priorytety.
Po opuszczeniu Three Days Grace Gontier skupił się na solowej karierze oraz działalności w supergrupie Saint Asonia.
Three Days Grace oficjalnie potwierdziło powrót Gontiera w październiku ubiegłego roku, a miesiąc później premierę miał nowy singiel „Mayday”. Zespół aktywnie pracuje nad nowym albumem, mając dwóch wokalistów. Gontier dzieli się swoją rolą z Mattem Walstem, który zastąpił go w 2013 roku.