Podczas wizyty w programie „The Late Show with Stephen Colbert” Bad Bunny opowiedział o tym, jak na przestrzeni lat zmieniało się jego podejście do tożsamości na scenie.
Stephen Colbert już na początku rozmowy zwrócił uwagę, że choć świat zna go jako Bad Bunny, artysta prywatnie woli być nazywany swoim prawdziwym imieniem, czyli Benito. Prowadzący zapytał, czy Bad Bunny to postać, która pozwala mu być kimś innym na scenie. Portorykański muzyk wyjaśnił różnicę między dwiema stronami swojej osobowości:
To zdecydowanie jest pseudonim artystyczny. Zwłaszcza na początku tak było. Myślę, że na samym początku Bad Bunny był postacią, ale z czasem w Bad Bunnym jest więcej Benita. Nauczyłem się, że nie ma nic lepszego niż być sobą… w życiu, w sztuce, w muzyce, bycie sobą jest najlepsze. Benito, Bad Bunny… to to samo.
Benito zaznaczył też, że kiedy wychodzi na scenę jako Bad Bunny, czuje się „pewniejszy i silniejszy” niż na co dzień. Dzięki temu nawiązuje lepszy kontakt z publicznością.
Colbert pokazał również fragmenty z trwającej właśnie historycznej serii koncertów Benita. Artysta ma zaplanowane aż 30 koncertów w San Juan w Portoryko. Zapytany, jak się czuje, występując z tyloma gośćmi specjalnymi, muzyk odpowiedział:
Uwielbiam występować wszędzie na świecie… Uwielbiam grać tu, w USA, dla całej latynoskiej społeczności. Ale występować w domu, z moimi ludźmi, to coś innego. To jak rodzinne spotkanie, szczególnie te koncerty teraz dają mi poczucie większej jedności niż kiedykolwiek. To dla mnie coś magicznego.
Obecnie Benito szykuje się do premiery filmu „Happy Gilmore 2”, w którym wciela się w pomocnika Happy’ego Gilmore, granego przez Adama Sandlera. Druga część kultowej komedii ukaże się już w ten piątek, 25 lipca.
W obsadzie znaleźli się także Julie Bowen, Christopher McDonald, Margaret Qualley, Ben Stiller, Kid Cudi, Travis Kelce. Na ekranie zobaczymy również profesjonalnych golfistów: Scottie Scheffler, Rory McIlroy i John Daly.

