Brann Dailor ocenia albumy Mastodona

/ 6 października, 2017

Brann Dailor, poproszony przez portal „Noisey”, stanął przed prawie niewykonalnym zadaniem stworzenia rankingu płyt własnego zespołu. Jak perkusista Mastodona sobie poradził? Sprawdźcie poniżej.

Thirty Seconds To Mars zagra w Polsce

Mastodon ma na koncie osiem albumów. Uszeregowanie ich od najlepszego do najgorszego jest nie lada zagwozdką. Brann Dailor też miał z tym problem.

Było bardzo ciężko. Miałem już zrezygnować z tego zadania, tak ciężkie dla mnie było. Nie wiem nawet dlaczego to sobie robię. Uważam, że ocenianie płyt jest zadaniem krytyków. Pewnie wszystkie będą dla mnie na pierwszym miejscu, bo są jak dzieci. Jeśli zapytacie mnie jutro, mogą one być w zupełnie innej kolejności.

Na ósmym miejscu znalazł się wydany w 2006 roku album „Call Of The Mastodon” zawierający utwory nagrane jeszcze przed wydaniem debiutu.

Umieszczam go na końcu, bo wtedy Mastodon jeszcze nie był w pełni ukształtowany. Jest to właściwie nasze demo.

Miejsce siódme to wydany w 2011 roku album „The Hunter”.

Kiedy zaczęliśmy tworzyć tę płytę Bill powiedział nam, że idzie na odwyk, a brat Brenta właśnie zmarł. Nie był to dla nas najlepszy okres, Brent nie miał dobrego nastroju. Potrzebowaliśmy znaleźć się w szczęśliwszym miejscu. Ale wciąż kocham tę płytę i mógłbym ją umieścić na miejscu pierwszym.

Pozycja szósta to debiut Mastodona, „Remission” (2002).

To złożona i szalona płyta, ale ma też delikatne momenty. Można odnaleźć wskazówki, w którą stronę podążymy w przyszłości.

Wciąż ją uwielbiam. Była czymś nowym w ciężkiej muzyce.

Numer pięć to „Once More Round The Sun” (2014).

Na początku stycznia tamtego roku moja matka spadła z krzesła i doznała krwotoku mózgu i rozbiła sobie głowę. Przez miesiąc znajdowała się w śpiączce. Teksty pisałem na oddziale intensywnej terapii w Rochester. Ta płyta dokumentuje ten okropny okres.

Pozycja czwarta to najnowszy album Mastodona, „Emperor Od Sand” z 2017 roku.

Powróciliśmy tutaj do tworzenia konceptów, co zawsze nam dobrze wychodziło. Opowiada o raku, czyli jeszcze więcej ponurych tematów. Granie muzyki potrafi poprawić ci humor, kiedy znajdujesz się w okropnej sytuacji.

Numerem trzy jest „Blood Mountain” (2006)

Było to nasze wspaniałe osiągnięcie. Nasz pierwszy album w dużej wytwórni, byliśmy więc bardzo podekscytowani. Sporo osób marudziło, że się sprzedamy. Ale uważam, że to nieprawda.

Srebrny medal przypadł płycie „Leviathan” z 2004 roku.

„Leviathan” wszystko zmienił. Był naszym pierwszym koncept albumem, opartym o fabułę „Moby Dicka”. To jedna z tych płyt, na której wszystko zaskoczyło. Pomogła wyjść nam z piwnicy.

Na szczycie podium znalazł się natomiast wydany w 2009 roku „Crack The Skye”.

Wznieśliśmy się tu na zupełnie nowy poziom komponowania i tworzenia. Brent Hinds dokonał niesamowitych rzeczy. Z pomocą producenta Brendana O’Breina stworzyliśmy coś wyjątkowego. Pamiętam, że kiedy pierwszy raz posłuchałem tej płyty po jej nagraniu, zostałem powalony. Nie mogłem wierzyć, że stworzyliśmy coś takiego. Takiej płyty nie wstydziłbym się puścić Davidowi Bowiemu.

Mastodon – „Oblivion”

Zespół Mastodon zagra w warszawskiej Progresja Music Zone już 11 listopada 2017 roku. Gościem specjalnym koncertu będzie Scott Kelly z zespołu Neurosis.

rf

KOMENTARZE

Przeczytaj także