Braty z Rakemna

/ 5 października, 2004


Bardzo lubię malarstwo i inne formy artystyczne z początku XX wieku. Czyli bardziej opium niż hera i bardziej absynt niż koka. Tak opowiada mi o klimacie swej twórczości Kuba Stankiewicz – wokalista, gitarzysta i tekściarz grupy Braty z Rakemna. Grupy, która poza dość nietypową nazwą ma także nietypowe jak na obecne czasy inspiracje. Kuba: Bliskie nam są stare brzmienia, psychodelia z lat sześćdziesiątych – Jefferson Airplane, MC5... Dużo pracujemy na starym sprzęcie, lubimy analogowe brzmienia, choć nie jest to akurat priorytet, ani jakieś założenie programowe. Braty opatrują swą muzykę również dziwnym hasłem: punk i pasmanteria, z tym, że z punkiem jako muzyką… zupełnie się nie identyfikują! Kuba: Chodzi raczej o coś spontanicznego, dzikiego, poza konwenansami. Bliżej nam do Jane’s Addiction niż do Dezertera.


Braty tak naprawdę pochodzą nie z Rakemna, które jest miastem zmyślonym, ale z nadodrzańskiego Gryfina. To nieduże, trzydziestotysięczne miasto, gdzie – jak słyszę – wszyscy miejscowi muzycy doskonale się znają. Kuba: Osoby interesujące się muzyką wcześniej czy później muszą na siebie wpaść, bo chodzi się w te same miejsca, gdzie nie leci muzyka masowa. Zespołów, w których wcześniej występowali członkowie grupy, było wiele. Działaliśmy na naszym szczecińskim padole od wielu lat, nazw i składów było multum.


Początek istnienia Bratów to zima 2002/2003, (pierwszy koncert odbył się w styczniu 2003 w nieistniejącym już szczecińskim klubie Sonar). Mogliśmy się nazwać Chłopcy z Gryfina, ale to nie miałoby takiego klimatu. Braty, to synonim wspólnoty, a Rakemno, jako nieistniejące miejsce, ma podkreślać, że jest w naszej muzyce coś, czego się nie da jednoznacznie określić. Coś raczej psychodelicznego i niespotykanego. W składzie grupy – oprócz mojego rozmówcy – są: basista Przemek Waszak i klawiszowiec Maciek Ziębowicz. Były problemy ze znalezieniem perkusisty (na płycie wspomagał ich Jarek Kozłowski, z zaprzyjaźnionego Pogodna), ale ostatnio dołączył Michał Rajchęba.


Nagrany w studiu Radia Białystok album Fusy precz!!! ma premierę pod koniec września. Kuba jest jednak daleki od popadania w samozachwyt: To, że podpisaliśmy kontrakt, jeszcze o niczym nie świadczy. Może otwiera to przed nami jakieś możliwości, ale od teraz licznik się zeruje i dopiero to, co teraz uda nam się zrobić, będzie świadczyć o naszej wartości. Znając ich dotychczasową postawę, jestem o nich spokojny…


Tekst w całości ukazał się w numerze „Teraz Rocka” z października 2004 (20)

JORDAN BABULA

KOMENTARZE

Przeczytaj także