Budzyński, Tomasz

/ 1 czerwca, 2003


Tomasz Budzyński doczekał się niedawno pierwszej wystawy swoich prac malarskich. Odbyła się na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Zainteresowanie zaczęło się po mojej solowej płycie – mówi Budzy. Zawsze myślałem o czymś takim, ale te myśli były spychane: bo koncert, bo płyta i tak dalej… Gdy ktoś sam się do mnie zgłosił, ucieszyłem się. Zwłaszcza, że byli to ludzie z KUL, gdzie studiowałem historię sztuki. W tej chwili nadchodzą kolejne propozycje wystaw, w innych miastach. Do tej pory trzymałem obrazy w domu, wiele znajomych ma też moje obrazy w prywatnych zbiorach.


Lider Armii znany jest z dbałości o graficzną oprawę swoich płyt. Nie wszyscy jednak kojarzą, że z wykształcenia jest plastykiem. Zawsze najbardziej interesowało mnie malowanie i rysowanie – od przedszkola chciałem być sławnym malarzem. Przez sześć lat chodziłem do liceum plastycznego w Nałęczowie. W pewnym momencie mnie wywalili – bo byłem chuliganem – ale później znowu przyjęli. Potem chciałem studiować na ASP, ale mamusia mnie namówiła, żebym poszedł na historię sztuki. Stamtąd też mnie wyrzucili, bo powstał zespół Siekiera i zamiast nauki chodziłem na próby lub wolałem spotykać się z dziewczyną.


Budzyński specjalizuje się w malarstwie olejnym. Maluję kwadraty, trójkąty i linie, a dokładniej pagórki, drzewka i domki (śmiech). Głównie pejzaże. Jak spojrzeć na te moje obrazy, to widać okolice: Kazimierz, Nałęczów, Puławy. Najbardziej inspirował mnie Paul Klee i surrealiści: Max Ernst, Salvador Dali, Alphonse Chagal. Metoda twórcza? Nie maluję regularnie. Zacznę coś, powieszę, przyglądam się, dopiero gdy coś mnie najdzie zaczynam kończyć. Za pracownię służy pokój moich dzieci, a w nocy kuchnia.


Przy okazji dowiaduję się, że premiera nowej płyty Armii będzie przesunięta na jesień. Zainteresowały się trzy firmy, w tym jedna większa – opowiada Budzyński. Pewnie zadziałała magiczna siła naszych łamów, gdzie jeszcze niedawno skarżył się na brak zainteresowania… Nikt jednak nie chce wydawać płyty przed wakacjami, „bo im sprzedaż staje”. Dlatego powoli sobie miksujemy, nie musimy się spieszyć. I jeszcze jedna ciekawa wiadomość: Na jesieni planuję koncert promocyjny pod hasłem Armia i New Model Army. Nawiązałem kontakt z Justinem Sullivanem podczas jego koncertu w Poznaniu. On dobrze zna i lubi twórczość Armii. Mam nadzieję że przyjmie propozycję.

BARTEK KOZICZYŃSKI

KOMENTARZE

Przeczytaj także