Wokalista Disturbed odniósł się do incydentu, jaki wydarzył się podczas pożegnalnego koncertu Black Sabbath.
Pożegnalny koncert Black Sabbath za nami. W Birmingham działo się naprawdę dużo. Poza pożegnalnymi setami Ozzy’ego Osbourne’a i Black Sabbath, wystąpili też liczni goście.
Jednym z nich był David Draiman z zespołu Disturbed, który zaśpiewał „Shot In The Dark” i „Sweet Leaf”. Jego wyjście na scenę spotkało się jednak z wyciem i gwizdami.
David odniósł się do komentarzy w mediach mówiących, że został gwizdami przegoniony ze sceny, pisząc:
Jak widzicie, nie zostałem wygwizdany ze sceny, jak wiele osób w prasie, a już na pewno ruch #freepalestine chciałby, chce wam wmówić. To prawda, było kilka gwizdów, gdy wyszedłem, ale byłem tam, by oddać hołd moim nauczycielom, idolom, wielkiemu Black Sabbath i nie dałem pozwolić kilku pałających nienawiścią do Żydów bałwanom tego popsuć. Chodzi tylko o tworzenie narracji, generowanie clickbaitów i wzniecanie nienawiści do Żydów.
Skąd taka reakcja? Zapewne powiązana była z wypowiedziami w mediach wokalisty Disturbed wspierającymi Izrael w jego działaniach.

