Okazuje się, że granie piosenek Bruce’a Springsteena dla amerykańskiej publiczności może być zbyt ryzykowne.
Kilka dni temu wybuchł konflikt pomiędzy Bruce’em Springsteenem a amerykańskim prezydentem, Donaldem Trumpem. Donald Trump na platformie „Truth” skrytykował Bruce’a Springsteena, nazywając go „nachalnym” i „głupim jak but” po tym, jak Springsteen na koncercie w Anglii nazwał administrację Trumpa skorumpowaną, niekompetentną i zdradliwą.
Niespodziewaną ofiarą konfliktu okazał się zespół No Surrender grający piosenki Bruce’a Springsteena. Zespół miał zagrać 30 maja w barze Toms River w New Jersey ale właściciel baru, Tony Rivoli uznał, że granie dla jego klientów może być „zbyt ryzykowne”.
Lider zespołu, Brad Hobicorn, wyjawił, że Rivoli napisał mu w prywatnej wiadomości:
Jako że Bruce nie potrafi trzymać gęby na kłódkę, mamy przechlapane.
Z kolei basiście, Guyowi Flemingowi właściciel baru miał napisać:
Gdy gra hymn, wszyscy w barze wstają w ciszy. Taka jest nasza klientela. Toms River jest czerwony (republikański -red.) i nie będzie tolerować takich bredni.
Zespół No Surrender powiedział w „NJ Advance Media”:
Nie jesteśmy polityczni. Jesteśmy tylko cover bandem, który zarabia na graniu pieniądze i ucierpieliśmy na tym.
Tymczasem Bruce Springsteen kontynuuje europejską trasę koncertową ze swoim zespołem E Street Band.

