Jednym z najbardziej zaskakujących momentów tegorocznego festiwalu Lollapalooza był wspólny występ Sabriny Carpenter i legendarnego zespołu Earth, Wind & Fire.
W rozmowie z Vulture frontman grupy Philip Bailey ujawnił, że zaproszenie do współpracy przyszło nagle. Ekipa Carpenter skontaktowała się z zespołem dzień przed koncertem. Jak się okazuje, całe wydarzenie zostało zorganizowane w mniej niż 24 godziny. Legendy lat 70. i 80. przyleciały do Chicago prywatnym samolotem, a zaraz po przylocie odbyli szybką próbę:
Musieliśmy naprawdę wszystko odwrócić do góry nogami. Wskoczyliśmy do samolotu o siódmej rano, przyjechaliśmy na miejsce i odbyliśmy próbę. Wszystko działo się bardzo szybko i trochę chaotycznie. Trochę się o to martwiłem. Ale tego samego wieczoru wszystko było dopracowane, a Carpenter odrobiła swoją pracę domową, jeśli chodzi o wersy, które miała wykonać. Wyszliśmy na scenę i unieśliśmy się na tej energii.
Bailey przyznał też, że wcześniej nie znał twórczości młodej artystki, poza przebojem „Espresso”:
Jest bardzo uprzejma, miła i otwarta. Jej energia i nasza energia bardzo dobrze się uzupełniały. To, jak układa swój koncert, jak on narasta i buduje napięcie, było fantastyczne.
Do wspólnego występu doszło w niedzielę 3 sierpnia podczas ostatniego dnia festiwalu. Pojawienie się kultowej grupy na scenie było dla publiczności zaskoczeniem. Wspólnie artyści wykonali dwa wielkie przeboje: „Let’s Groove” oraz „September”. Podsumowując całą przygodę, Bailey powiedział:
Byliśmy zaszczyceni, że nas zaprosiła, i bardzo wdzięczni jej i jej fanom za ciepłe przyjęcie i te wspólne chwile, które mogliśmy dzielić.
Fragmentów ze wspólnego występu artystów można posłuchać poniżej:
Obecnie Sabrina Carpenter przygotowuje się do premiery swojego siódmego albumu studyjnego „Man’s Best Friend”, który ukaże się 29 sierpnia. Na razie fani mogli usłyszeć jedynie jeden utwór – „Manchild”, który okazał się kolejnym hitem piosenkarki.

