Lemmy Kilmister. 6 cytatów o wokaliście Motörhead w 8. rocznicę jego śmierci

/ 28 grudnia, 2023

Dokładnie osiem lat temu zmarł Lemmy Kilmister, legendarny wokalista zespołu Motörhead. Z tej okazji przygotowaliśmy sześć niezwykłych cytatów znanych muzyków dotyczących frontmana.


Nie ma wątpliwości co do tego, że Lemmy Kimister był prawdziwą ikoną rocka. Był nie tylko niesamowicie uzdolniony, ale również autentyczny. Żył tak, jak chciał – nie zwracając uwagi na to, co myślą inni. Zmarł dokładnie osiem lat temu z powodu zaburzeń rytmu i niewydolności serca oraz nowotworu prostaty.

Jeszcze za życia uznawany był za ikonę. Znał wszystkich i ze wszystkimi… pił. Najczęściej whiskey z colą. Ponieważ Lemmy był niesamowicie barwną postacią, każdy, kto miał z nim styczność z radością opowiadał anegdoty związane z wokalistą i basistą. My zebraliśmy kilka co ciekawszych wypowiedzi dotyczących lidera Motörhead.

Robert Trujillo z Metalliki

Na pierwszy ogień basista Metalliki, Robert Trujillo, który opowiedział kilka lat temu:

Byłem w House of Blues w Hollywood, był to koncert – hołd złożony Johnowi Entwistle’owi i Keithowi Moonowi z The Who. Trochę nas tam było. Zaprosiłem Joni Mitchell, ponieważ się przyjaźnimy. Nie sądziłem, że się pojawi.

Siedziałem z Lemmym na ławce przed House of Blues. Robił to, co zwykle – palił papierosa. Wtedy zobaczyłem Joni. Podeszła do nas, usiadła obok nas, powiedziała „Cześć, Robert” i oczywiście ich przedstawiłem. To było interesujące. Miałem obok siebie dwie ikony rock and rolla, oddane swojej sztuce, i jednocześnie dwóch nałogowych palaczy.

Kolega z zespołu – Mikkey Dee

Na łamach „Teraz Rocka” o Lemmym opowiedział jego kolega z zespołu, perkusista Mikkey Dee:

Tak, ostatni koncert zagraliśmy 11 grudnia 2015 roku w Berlinie – to był świetny show. A Lemmy odszedł zaledwie kilka tygodni później [28 grudnia 2015 – przyp. rf]. A gdy takiemu Justinowi Bieberowi zamokną buty, odwołuje koncert. To odróżnia mężczyzn od dzieci (śmiech). Ale nie chcę się pastwić nad Justinem, nie znam go. Moim zdaniem Lemmy był po prostu prawdziwy. W jego ciele nie było ani jednej fałszywej kości, on po prostu chciał być na scenie. Wiele osób po jego śmierci mówiło: „Co za katastrofa, Lemmy umarł”, ale ja nie odbieram tego jako katastrofy. Jest mi bardzo smutno, że zmarł, ale katastrofą jest, gdy umierają młodzi ludzie, albo gdy całe rodziny giną w wypadkach samochodowych. Lemmy cierpiał, gdy nie mógł być na scenie, tylko musiał zabijać czas w jakimś kasynie i popijać whisky. Gdyby miał żyć kolejne dziesięć, piętnaście lat i nie mógł grać rock’n’rolla, to by mu podcięło skrzydła. Więc myślę, że on był gotowy. Sam to powtarzał: „Miałem dobre życie, pieprzę całą resztę”.

Slash i jego dziewczyna

Gitarzysta Guns N’ Roses jakiś czas temu opowiedział o tym, jak Lemmy próbował poderwać jego dziewczynę:

Pierwszy raz spotkałem Lemmy’ego w barze The Rainbow. To było chyba jeszcze przed powstaniem Guns N’ Roses i poszedłem tam z dziewczyną. Siedzieliśmy tam razem, nikt mnie wtedy jeszcze nie znał.

Wyszedłem się odlać, a gdy wróciłem, siedział przy niej Lemmy. Usiadłem więc z drugiej strony. Byłem pod takim wrażeniem, że widzę Lemmy’ego, że kompletnie zignorowałem fakt, że gadał z moją dziewczyną.

Ona zastanawiała się tylko, kim jest ten koleś i dlaczego nic z tym nie zrobię. W końcu Lemmy zdał sobie sprawę, że sytuacja robi się niezręczna i nic z tego nie będzie, więc wstał i wyszedł.

Moja dziewczyna wtedy do mnie powiedziała: „Hej, przecież niczego złego nie zrobiłam”. A ja ją zapytałem: „Czy masz pojęcie, kto to był?”.

Złota rada dla Campbella

Inny kolega z Motörhead, Phil Campbell, zdradził natomiast, jaką „złotą radę” otrzymał od Lemmy’ego Kilmistera:

Kiedy dołączyłem do Motörhead powiedział mi jedno. Powiedział: „Phil, ufam tobie w stu procentach jeśli chodzi o muzykę. Grasz to, co uważasz za słuszne. Ale nie noś szortów na scenie”. Wydaje mi się, że poprzedni gitarzysta, Brian Robertson, czasami nosił szorty na scenie. Powiedział też: „Pamiętaj, żeby nie zdzierać z fanów. Niech dostaną to, za co zapłacili”. Był bardzo konkretnym gościem, który lubił grać głośno.

Kokainowy problem

Na koniec sam Ozzy Osbourne, który w jednym z wywiadów zdradził, jak wraz z Lemmym przesadzili z używkami:

Mieliśmy kilka dni wolnego, udałem się więc do domu ojca Sharon, a z nami zabrał się Lemmy. Cały tydzień wciągaliśmy koks. W końcu trzeba było ruszyć w trasę. Wyszedłem do ogródka, a Lemmy zjawił się blady niczym duch. Spojrzał na mnie i powiedział: „Ja pierdolę, mam nadzieję, że nie wyglądam tak źle, jak ty”. Jeśli Lemmy mówi ci coś takiego, to znaczy, że musisz wyglądać kurewsko źle. Powiedziałem tylko: „Odwołajcie koncerty”.

Dobry facet…

Devin Townsend przekazał to, co słyszał o Lemmym, a co potwierdzali wszyscy, którzy go znali:

Mam mnóstwo przyjaciół, którzy pracowali z Motörhead; mam mnóstwo przyjaciół, którzy z nimi koncertowali. Kierownik trasy, który współpracował z Motörhead przez lata, dźwiękowiec, technik gitarowy – wszyscy to moi przyjaciele i wszyscy odbywali z nimi trasy koncertowe. Bez zająknięcia mówią, że Lemmy był z jednej strony skurczybykiem, a z drugiej tak dobrym facetem, jak opisuje go większość ludzi.

Gdy rozmawiałem o nim z ekipą, czułem, że wszyscy mówili szczerze: „Zrobilibyśmy wszystko dla tego faceta”.


A Wy macie jakieś wspomnienia związane z Lemmym? Niekoniecznie te imprezowe – mogą być również muzyczne. Napiszcie w komentarzach!

KOMENTARZE

Przeczytaj także