Nicky Wire z Manic Street Preachers zapewnia, że ich nowa piosenka „Dear Stephen” nie jest „moralnym osądem” Morrisseya.
Utwór został zainspirowany pocztówką, którą Morrissey wysłał nastoletniemu Wire’owi na prośbę jego matki, gdy ten był zbyt chory, by pójść na koncert The Smiths.
Wiele osób spekulowało, że wers „Dear Stephen, please come back to us” to apel o powrót Morrisseya do formy z lat 80., ale Wire podkreśla, że w rzeczywistości mówi ona bardziej o nim samym niż o jego dawnym idolu:
Jedyny moralny osąd na tym albumie dotyczy mnie. Piosenka porusza wiele tematów i ma kilka warstw. To moja krytyczna analiza własnego przywiązania do przeszłości – zastanawiam się, dlaczego te lata tak mocno odcisnęły się na moim postrzeganiu muzyki, literatury i filmu. Myślę, że dotyczy to wielu ludzi, ale okres między 12. a 18. rokiem życia na zawsze ukształtował moje estetyczne podejście do sztuki.
Wire wspomina, że zachował pocztówkę od Morrisseya z krótkim życzeniem powrotu do zdrowia:
To było bezwartościowe, ale nadałem temu ogromne znaczenie. Piosenka opowiada o wielu rzeczach, ale głównie o tym, że nie potrafię się od tego uwolnić, a jednocześnie czerpię z tego niesamowitą radość i pocieszenie. To list miłosny do mojego dawnego „ja”.
Muzyk przyznał też, że jego utwory na nowej płycie są depresyjne. Natomiast kompozycje Jamesa Deana Bradfielda mają w sobie więcej optymizmu:
Albumy odzwierciedlają stan umysłu – zwłaszcza w przypadku Manic Street Preachers. Czasami trzeba wyrzucić z siebie szczere emocje. Ostatnio miałem dość samego siebie, ale paradoksalnie wciąż jestem dla siebie największą inspiracją. Powoli to tracę, ale teksty Jamesa są inne – jego trzy piosenki mają w sobie więcej nadziei.
Nowy album grupy, na którym znalazł się kontrowersyjny utwór, ukazał się 14 lutego pod nazwą „Critical Thinking”. Manic Street Preachers przyznali, że już pracują nad kolejną płytą.

