Marek Kościkiewicz

/ 16 grudnia, 2003


Wierzę, że jeśli coś jest zrobione z sercem, mądrze i ma jakiś przekaz, to znajdzie nabywcę – zwierza mi się Marek Kościkiewicz. Temat muzyczny jego piosenki Zielona wykorzystany został w pożytecznej akcji Clean up the world. A sam utwór promuje – wydany ostatnio – drugi solowy album Kościkiewicza, Moment. Mój rozmówca, przez długie lata szef i gitarzysta De Mono, zawiesił działalność swej nowej formacji Ocean Front, a nagrywając płytę skorzystał z pomocy tak dobrych instrumentalistów, jak Michał Grymuza, Jarosław Kidawa, Filip Sojka czy Jarosław Szlagowski. Zaczyna-łem pracę nad tym albumem z sidemanami, potem pomyślałem, że założę kolejny zespół, ale w końcu doszedłem do wniosku, że zespoły fajnie się zakłada tylko wtedy, gdy ma się 16 lat i wszyscy muzycy mają na głowie jedynie szkołę i próby…


Niemniej, zamierza mieć stały zespół akompaniujący, z którym będzie występować w klubach (w jego składzie znajdą się muzycy, z którymi nagrał część repertuaru Momentu; poza wspomnianymi Kidawą, gitara, i Szlagowskim, perkusja – klawiszowiec Kostek Plewicki, basista Mark Tysper i wokalistka Agnieszka Burcan).


Słuchając nowej płyty trudno nie dostrzec, że – w porównaniu z debiutanckimi Tajemnicami – poprawił i urozmaicił swoje partie wokalne. Jak mi się przyznał: bierze lekcje śpiewu. A jeśli chodzi o repertuar, skomponowany w całości przez niego samego…To jest muzyka dla ludzi, którzy… lubią muzykę. Nie ma tu powodów do przytupywania nogą. I to nie są utwory pełne oszustwa, nagrane tylko z myślą, żeby je sprzedać – jak to, co teraz radia grają – mówi.


Jak widzi własną przyszłość estradową? Czeka mnie ogromna praca. Ktoś powie, że jestem na rynku już kilkanaście lat, jednak ja uważam, że dopiero zaczynam i dopiero za jakieś trzy lata będę wiedział, czy zrealizowałem mój plan… A jaką muzykę ma w tym planie? Jeśli będzie się zmieniał mój wokal, to będzie się też zmieniała moja muzyka. Nie mogę sobie pozwolić na to, żeby był jakiś dysonans między moim głosem a piosenkami. Czyli, biorąc pod uwagę moje warunki, nie mogę pójść w bardzo rockowe kawałki. Natomiast wyobrażam sobie, że mógłbym spróbować takiego totalnego spokoju – żeby to była taka szemrząca płyta. Nie mówię, że to ma być drugi Cohen, ale też dobrze czuję się w niskim rejestrze głosu… Pozostaje życzyć powodzenia. Ale, że różnie w życiu bywa, pytam na koniec, czy bierze pod uwagę powrót do De Mono (któremu to zespołowi, warto pamiętać, dostarczył repertuaru także na ostatnią, jak dotąd płytę, De Luxe). Zagrali już beze mnie kilkaset koncertów, z Tomkiem Lipertem. I co, wrócę i będzie jeszcze jedna gitara? Nadal lubimy się, ale nie do końca wierzę, że walczyliby o moją osobę…


Tekst w całości ukazał się w numerze „Teraz Rocka” z grudnia 2003.

WIESŁAW KRÓLIKOWSKI

KOMENTARZE

Przeczytaj także