Morrissey wystąpił w Tauron Arena Kraków. „Chrońcie swoje granice, dbajcie o koty”

/ 4 lipca, 2025

Relację z krakowskiego koncertu Morrisseya, jakże wyczekiwanego, przygotował redaktor „Teraz Rocka”, Maciek Koprowicz.


Przed pierwszą od 9 lat wizytą wokalisty The Smiths w Polsce fani mnożyli znaki zapytania – mając w pamięci niesławny koncert w Warszawie w 2014, ale też problemy na europejskiej trasie, której kilka przystanków zostało anulowanych. Odwoła, czy nie odwoła? Czy zagra cały koncert? W jakiej będzie formie? Bycie wielbicielem Morrisseya ma coś z hazardu – nie da się przewidzieć żadnego posunięcia tego artysty i nie inaczej jest z jego koncertami. Ale ten, kto postawił na to, by 3 lipca 2025 spędzić w Tauron Arenie Kraków, z pewnością wychodził z niej z poczuciem dużej wygranej.

Moz zaczął z wysokiego C, jakby chciał nam wynagrodzić długie oczekiwanie i wszystkie niepokoje w ostatnich tygodniach. Kultowy „Suedehead” z solowego debiutu „Viva Hate” zabrzmiał na tej trasie po raz pierwszy! Wokalista, jak za czasów The Smiths wymachujący kwiatami, natychmiast rozwiał wszelkie obawy dotyczące jego głosowej i fizycznej formy. Już chwilę później usłyszeliśmy pierwszy tego wieczoru utwór z dorobku jego macierzystej grupy, „Shoplifters Of The World Unite”, który zabrzmiał ciężko i potężnie. Ogółem dostaliśmy wczoraj cztery numery The Smiths. Koś powie: tylko cztery, ja powiem: aż cztery, bo to nie jest artysta zagrzebany w przeszłości, żyjący dawnymi triumfami, odcinający kupony od kultu „Kowalskich”. Mający jednakże świadomość swojego historycznego dziedzictwa. Miażdżący „How Soon Is Now?”, wzruszający „I Know It’s Over” i emocjonalny „Last Night I Dreamt That Somebody Loved Me” doprowadziły niektórych fanów do łez, co naocznie widziałem.

W połowie setlisty dynamika i napięcie koncertu nieco opadły. W tej części show Morrissey serwuje garść nowszych solowych kompozycji, także tych niewydanych jeszcze na albumach (w Krakowie były to singlowy „Rebels Without Applause” i zaskakująco ostry, niemal punkowy „Sure Enough, The Telephone Rings”. Publiczność przyjmowała je jednak wyraźnie mniej entuzjastycznie niż wielkie hity solowe w rodzaju” Everyday Is Like Sunday i Irish Blood, English Heart”. Artysta ma ponadto w zwyczaju włączać do setlisty numery znane głównie zagorzałym fanom, na przykład ze stron B singli. Rockabilly’owy „The Loop” czy mroczny „Jack The Ripper” (z Mozem i jego zespołem spowitymi czerwonymi światłami) jakoś nie porwały publiczności, choć to świetne piosenki…

Koncert super, ale publika drętwa – taki komentarz na gorąco przeczytałem w internecie. I muszę się z tym zgodzić. Widownia wydawała się być nieco… onieśmielona. Nie było tak frenetycznych reakcji, jakie wywołuje Morrissey w krajach Ameryki Łacińskiej, nie było głośnego śpiewania. Widzowie grzecznie słuchali i podziwiali. Może dlatego, że dla wielu z nich był to pierwszy koncert Maestra, a dla niektórych może nawet pierwszy w ogóle duży koncert rockowy? Pod sceną dominowali bowiem ludzie bardzo młodzi, dostrzegłem zaskakująco wielu nastolatków. Legenda Morrisseya i The Smiths z roku na rok wydaje się tylko rosnąć, co ogromnie mnie cieszy.

Zupełnie niezrażony lekko anemiczną reakcją słuchaczy bohater wieczoru czuł się na scenie doskonale, prezentując sporo ze swojego cierpkiego angielskiego humoru. W pewnym momencie rzucił w stronę któregoś z widzów: Tak, wiem, że jesteś z Lublina. Od razu to widać. Było też dużo teatralnych gestów, jak krótka modlitwa w Istanbul poprzedzona znakiem krzyża czy wymachiwanie chustką na modłę operowych śpiewaków. Była uroczysta przemowa do Polaków:

Chrońcie swoje granice. Chrońcie swój język. Dbajcie o koty.

No i oczywiście nie zabrakło rozdzierania koszulki i rzucania w publiczność. Tym razem była to koszulka ze smokiem wawelskim i napisem Kraków. Oczywiście natychmiast po wylądowaniu na widowni została podarta i podzielona na małe kawałeczki. Niżej podpisany zdobył dwa takie strzępki i… już rozumie, skąd w średniowieczu wziął się kult relikwii.

Napisać, że Morrissey to artysta kultowy to duże niedopowiedzenie. Morrissey to po prostu religia.

Morrissey Setlist TAURON Arena Kraków, Kraków, Poland 2025

Relacja z koncertu pojawi się również w „Teraz Rocku”.

KOMENTARZE
Tagi:

Przeczytaj także