Muniek Staszczyk (T.Love) wspomina, jak pierwszy raz usłyszał „Nevermind” Nirvany

/ 7 września, 2021
fot. Piotr Frydecki


30 lat temu ukazał się album „Nevermind” Nirvany. Jakie wrażenie wywarła ta płyta na muzykach, w tamtym czasie?


We wrześniowym numerze „Teraz Rocka” pytamy muzyków o ulubione albumy z ostatnich 30 lat. Jedną z osób, która odpowiedziała na nasze pytania jest Muniek Staszczyk.

Wokalista T.Love zapytany o najważniejszą płytę z lat 1991-2021 powiedział:

„Nevermind”. To musiała być jesień ’91, bo wtedy założono mi kablówkę z MTV. Wiadomo, że Smells Like Teen Spirit leciał wówczas na okrągło. A oprócz tego odwiedził mnie kolega z Anglii, który pracował w sklepie muzycznym w Londynie. Gdy go zapytałem, co im się najlepiej sprzedaje, powiedział, że nieprawdopodobne ilości schodzą Nirvany. I gdy w końcu w 1992 dotarła do mnie płyta CD, spodobała mi się. Miałem takie może dziwne skojarzenie, ze względu na melodyjność piosenek, że to są postpunkowi Beatlesi. Osobiście nie znosiłem grunge’u, dla mnie to była wiocha, a już zwłaszcza potem, jak zaczęły się pojawiać polskie zespoły grunge’owe. Ale nie lubiłem też ani Stone Temple Pilots, ani Pearl Jam. Za to Nirvana mi się podobała, ze względu na swój punkowy sznyt. Bębniarz grał prosto, skład był tylko trzyosobowy, Cobain miał świetny, ostry wokal i komponował wszystko – takie zespoły zawsze lubiłem. I chociaż nie zostałem fanem Nirvany, to jak coś jest dobre, to zawsze zwraca uwagę. Osobiście nie lubię grania ideowego, dla mnie podstawą jest melodia. A to nie było tylko napierdalanie, ale przede wszystkim dobre piosenki – które potem świetnie broniły się na płycie „MTV Unplugged”. A dziś, po latach, wiem, że była to płyta epokowa, jak „Never Mind The Bollocks” czy „London Calling”. Dzięki niej odrodził się prawdziwy rock’n’roll.

Odpowiedzi innych muzyków, a także inne materiały podsumowujące ostatnie 30 lat w rocku znajdziesz we wrześniowym numerze „Teraz Rocka”. Wrześniowy „Teraz Rock” jest już w sprzedaży.

WRZEŚNIOWY TERAZ ROCK – KUP ONLINE

fot. Piotr Frydecki

KOMENTARZE

Przeczytaj także