Pink Floyd

/ 24 stycznia, 2005

Jak na człowieka, który zwykle zajmuje się fotografowaniem gigantycznych metalowych głów czy kilkunastometrowych nadmuchiwanych foteli ustawionych na rozległych pustkowiach, wystawa prac Storma Thorgersona wydawała się zamknięciem olbrzyma w główce od szpilki.


Mimo, że grupa Pink Floyd przez wiele lat udowadniała słuszność tezy, jakoby rozmiar miał znaczenie, ich nadworny projektant okładek postanowił wystawić blisko 30 prac w maleńkiej i niezwykle kameralnej galerii nieopodal londyńskiej King’s Road. Pierwsza myśl: czy to na pewno tu? Malutki plakat ozdobiony rzeźbami z okładki albumu The Division Bell rozwiał niepewność, ale pozostawił cień niedowierzania. Kilka kroków wąskim przejściem prowadzi na niewielkie podwórko skrywające dwie ogromne lustrzane kule (znane z plakatu wystawy Pink Floyd Interstellar) osobliwie zakrzywiające otaczającą rzeczywistość. Oryginalny witrażowy pryzmat wykonany specjalnie na potrzeby okolicznościowej edycji Dark Side Of The Moon można było nie tylko podziwiać (czy nawet, niczym relikwii, dotknąć w wielkiej rewerencji) ale i nabyć na własność za, bagatela, przeszło 22 tysiące funtów… Sala główna to już oprawione druki wysokiej jakości, obejmujące dzieła ostatnich lat dla zespołów takich jak The Cranberries, Catherine Wheel czy Audioslave, zaś jedynym przedstawicielem czasów legendarnej agencji Hipgnosis były obrazy związane z Pink Floyd.


Mimo, iż sala była praktycznie opustoszała, opiekun wystawy zapewniał mnie, że od rana przewinęło się tu całkiem sporo osób (i to o różnym stopniu widocznego sfloydowacenia), ale prawdziwe oblężenie wystawa przeżyła podczas jej otwarcia dwa dni wcześniej. Na wernisażu obok Storma Thorgersona pojawili się m.in. Richard Wright i Nick Mason. Ten ostatni postanowił na chwilę oderwać się od podpisywania egzemplarzy swojej książki. Pokaźnych rozmiarów publikacja właśnie ujrzała światło dzienne, zaś Nick wyruszył w krótkie tournee promocyjne po księgarniach Zjednoczonego Królestwa. Wydaje się jednak, że i bez tego zabiegu Inside Out – A Personal History Of Pink Floyd będzie sprzedawać się doskonale, gdyż jej zawartość – zarówno od strony merytorycznej jak i graficznej – warta jest każdego pensa. Poinformowany przez dziennikarza magazynu „Q” o pochlebnej opinii jaką na temat książki wygłosił Roger Waters, Nick nie krył zadowolenia: To naprawdę wspaniałe. Powinniśmy umieścić jego wypowiedź na okładce, bo znaczy ona o wiele więcej niż pochwała kogokolwiek innego.


Tekst w całości ukazał się w numerze „Teraz Rocka” ze stycznia 2005 (23)

MICHAŁ FLORCZAK

KOMENTARZE

Przeczytaj także