Na warszawskim COS Torwar wystąpiły zespoły Volbeat i Bush. Rockowy koncert przypominał imprezę rodzinną.
13 października na warszawskim Torwarze odbył się zorganizowany przez Live Nation koncert zespołów Volbeat i Bush z supportem pod postacią młodego manchesterskiego zespołu Witch Fever.
Dziewczyny z Witch Fever miały ciężki start, bo w pierwszym numerze wysiadła im gitara, a jak przyznała wokalista Amy, są zbyt biedne, by mieć własnego technicznego. Po wymuszonej przerwie jednak powróciły i dały surowego, garażowego czadu.
Bush zgromadził spore grono fanów pod sceną. Nic dziwnego. Brytyjska grupa lubi do nas przyjeżdżać, a przebojowy, ostry rock, jaki gra już trzydziestu lat, świetnie spisuje się w warunkach koncertowych. Zespół też dba o bliski kontakt z publicznością. Gitarzysta Chris Traynor już od pierwszego numeru wychodził na paczki stojące w fosie, a w pewnym momencie, nie przerywając gry zszedł prostu w tłum pod sceną. Jego greps przebił jednak niezmiennie żywiołowy wokalista Gavin Rossdale, który podczas ostatniego numeru nie tylko przeskoczył przez barierki, ale zawędrował aż na trybuny, skąd odśpiewał resztę utworu. Zrobiło się tak… rodzinnie.
Na koncercie Volbeat również można się poczuć jak na rodzinnej imprezie. Michael Poulsen zaśpiewał matce jednej z uczestniczek Sto Lat. Inny fan dostał koszulkę za wzorowy crowd surfing, podczas Still Counting na scenę zostało zaproszonych kilkanaścioro dzieci. A nawet gdy pod sceną wybuchła bójka, Michael szybko przerwał koncert, dając zająć się sprawą ochronie.
To pierwsza trasa Volbeat po odejściu gitarzysty Roba Caggiano. Na scenie zastępuje go energiczny i promieniujący radością Flemming C. Lund. Choć na razie ma status gitarzysty trasowego, to jego entuzjazm dużo wnosi do Volbeat, niewykluczone więc, że zostanie na dłużej.
Poniżej galeria z warszawskiego koncertu.
Witch Fever
Bush
Volbeat































