Steven Wilson mówi, dlaczego Porcupine Tree reaktywował się bez Colina Edwina

/ 18 lipca, 2022
fot. Alex Lake


W najnowszej odsłonie Porcupine Tree zabrakło wieloletniego basisty Colina Edwina. Okazuje się, że był więcej niż jeden powód.


Porcupine Tree powrócił po 12 latach przerwy z albumem „Closure/Continuation” i z nową trasą koncertową, która 30 października dotrze do katowickiego Spodka. Obok Stevena Wilsona, Richarda Barberiego i Gavina Harrisona zabrakło jednak wieloletniego basisty Colina Edwina.

Jordan Babula zapytał o to Stevena Wilsona w wywiadzie dla „Teraz Rocka”. Wilson przyznał, że był więcej niż jeden powód:

Po pierwsze, kiedy dawno temu zaczęliśmy tworzyć materiał, polegało to na tym, że chodziłem do Gavina do domu, piliśmy herbatę, a potem zaczynaliśmy jamować. Tyle że Gavin nie ma w domu gitary, ma za to bas. Dlatego łapałem za bas i bardzo szybko powstawały takie rzeczy, jak chociażby główny rytm Harridan, fragmenty Chimera’s Wreck, riff z Rats Return. Wszystko to wymyślałem na basie. A że nie jestem basistą, gram w niekonwencjonalny sposób – raczej taki, w jaki zwykle grają gitarzyści. Czyli melodie, akordy, rzeczy basistom raczej obce. I tak sekcja rytmiczna stała się pod­stawą brzmienia nowego albumu, a po kilku tygodniach czy miesiącach stwierdziliśmy, że ja będę tu basistą. Choć to oczywiście nie jest wielka nowość, bo na pierwszych trzech płytach Porcupine Tree też gram na basie (pierwsze albumy Porcupine Tree Steven nagrywał solo – red.), podobnie w pojedynczych utworach na wszystkich pozostałych. Niemniej nigdy nie byłem jedynym basistą w zespole. To pierwsza rzecz. Druga jest taka, że od dwunastu lat nie słyszałem się z Colinem. Richard i Gavin bardzo szybko po zakończeniu ostatniej trasy odezwali się do mnie. Spotykaliśmy się, chodziliśmy coś razem zjeść, napić się kawy, podyskutować. Pozostawaliśmy w kontakcie, podczas gdy z Colinem kontakt się urwał. Do dziś się z nim nie słyszałem, nie mam pojęcia, co robi (śmiech). Czyli nie czułem z jego strony zainteresowania nagraniem płyty, podczas gdy nasza trójka tego chciała. Wreszcie zaś to właśnie my zawsze byliśmy twórczym rdzeniem Porcupine Tree. Gavin, ze swoim umiłowaniem do polirytmii, Richard, który fascynuje się rozmaitymi klawiszowymi brzmieniami, fakturą dźwięków, a to wszystko przefiltrowane przez moją wrażliwość jako twórcy piosenek, autora koncepcji i producenta muzycznego. To było zawsze serce zespołu – chociaż bardzo doceniam wkład Colina, w żadnym razie nie chcę go deprecjonować.

Cały wywiad ze Stevenem Wilsonem znajdziecie w lipcowym „Teraz Rocku”, który jest w sprzedaży.

LIPCOWY TERAZ ROCK – KUP ONLINE

fot. Alex Lake

KOMENTARZE

Przeczytaj także