System of a Down. Przeczytaj fragment biografii zespołu

/ 6 czerwca, 2017

Zespół System of a Down już 17 czerwca po raz kolejny odwiedzi nasz kraj. Formacja zagra podczas tegorocznej edycji Impact Festivalu w krakowskiej Tauron Arenie. Kilka dni wcześniej, 14 czerwca, na rynku wydawniczym nakładem wydawnictwa InRock ukaże się z kolei biografia grupy zatytułowana „Hipnotyczny krzyk” autorstwa Bartka Koziczyńskiego. Już dzisiaj prezentujemy jej fragment. 

Nine Inch Nails zapowiada niezwykłe wydawnictwo

Autorem biografii zespołu System of a Down jest Bartek Koziczyński, czyli dziennikarz naszego miesięcznika, który prowadzi również swoją autorską audycję w Polskim Radiu Czwórka. Karierę grupy śledził od pierwszej wizyty zespołu w Polsce. Pomysł na biografię dojrzewał jednak latami, wraz ze zbieraniem materiałów na temat zespołu i kolejnych wywiadów z muzykami System of a Down. Bartek Koziczyński jest także autorem takich książek poświęconych innym grupom: Red Hot Chili Peppers („Kalifornizacja”) i Tool („Parabola”). Autor ma w dorobku ponadto leksykony „333 popkultowe rzeczy… PRL” i „333 popkultowe rzeczy… lata 90.”.

Wioska Efkere wydawała się rajem na ziemi. Leżała w płytkiej dolinie, którą przecinał malowniczy strumień, Darsiakh Suyu. Po obu jego stronach wznosiły się kamienne domy – jeden nad drugim, dachy tych z dołu służyły za tarasy położonym wyżej. Po wschodniej stronie błyszczała kopuła Surp Stefanos – kościoła pod wezwaniem św. Stefana. Po zachodniej nad okolicą górował Surp Garabed – klasztor pod wezwaniem Jana Chrzciciela, jedno z najważniejszych miejsc ormiańskiego chrześcijaństwa. Nie wiadomo, kiedy dokładnie powstał. Niektórzy twierdzili, że założył go apostoł św. Juda Tadeusz w pierwszym wieku naszej ery. Inni, że stało się to dwieście lat później, za sprawą św. Grzegorza Oświeciciela. Tego samego, który nakłonił króla Tiridatesa III, by ustanowił chrześcijaństwo religią państwową. Armenia dokonała tego w 301 roku. Jako pierwsze państwo świata.

Nieco ponad sto lat później królestwo upadło. Jego ziemie podzieliły między siebie Bizancjum i Persja. Natomiast w 1071 roku kraj podbili Turcy i panowali nad nim aż do XIX wieku, gdy wschodnią część terytorium zdobyło Imperium Rosyjskie. Efkere pozostało w strefie kontrolowanej przez Imperium Osmańskie, w którym mieszkały ponad 2 miliony Ormian. Narastały wśród nich dążenia niepodległościowe, wybuchła seria powstań, co doprowadziło do prześladowań ze strony Turków. Obawiali się, że rebelianci, posądzani o sprzyjanie wrogiej Rosji, oderwą zamieszkaną przez siebie część terytorium. Pod koniec XIX wieku w pogromach mogło stracić życie nawet 300 tysięcy Ormian.

Efkere te zawirowania omijały. Na stokach doliny mieściło się pięćset ormiańskich gospodarstw, których mieszkańcy żyli w zgodzie z nielicznymi osiadłymi w niższej części wioski Turkami. Tak było do 24 kwietnia 1915 roku. Tego dnia rząd wydał rozporządzenie, w którym nakazał aresztowanie ormiańskiej inteligencji z zamiarem jej natychmiastowej eksterminacji. Miesiąc później wydano rozkaz deportacji pozostałych przedstawicieli mniejszości do Syrii i Mezopotamii. Zakładano, że zostaną zdziesiątkowani podczas wędrówki przez pustynię, a dla tych, którzy przeżyją, przygotowano obozy koncentracyjne.

Świadkami tej tragedii byli sześcioletni Stepan Haytayan oraz jego młodsi bracia: Dawid i Harutyun. Mój ojciec, jego ojciec i brat, wszyscy mieszkający w Efkere mężczyźni, zostali zakuci w łańcuchy – wspominał Stepan w dokumentalnym filmie „Screamers”. Podeszliśmy bliżej, żeby go zobaczyć i natychmiast pojawił się żołnierz z bronią. „Wynocha, wynocha!” – krzyknął. Wystąpiłem do przodu, żeby ucałować ojca. Nie pozwolił na to. Podszedłem do ojca, ale nie mogłem go dotknąć. Zabrali go i był to ostatni raz, gdy go widziałem.

Wkrótce potem zginęła opiekująca się chłopcami babcia. Turcy nie pozwalali grzebać zwłok. Nie było chowania w ziemi. Zabrali ją, żeby wrzucić do wody. Na brzegu rosły krzaki, w które zaplątały się jej włosy. Jakkolwiek byśmy nie próbowali, nie mogliśmy jej wyswobodzić. Nad ranem ciało oderwało się od głowy i popłynęło. A głowa została w krzakach. Widzieliśmy to z Dawidem. Wyswobodziliśmy jej głowę z zarośli i wrzuciliśmy do wody. Przypomnijmy: doświadczyły tego kilkuletnie dzieci. Wygnane następnie ze swojego domu, skazane na długi marsz w trudnym terenie. Na wzgórzach były albo strome, albo wysokie przeszkody – wspominał dalej Stepan. Nie dało się ich pokonać, żadne z dzieci nie dało rady iść. Ile trzeba było mieć siły, żeby wędrować w górę i w dół po takim terenie! Jeśli ktoś zostawał z tyłu, był bity. A jeśli byliśmy na jakiejś wąskiej grani, spychano słabszych, staczali się ze zbocza góry w pustkowie, na pastwę dzikich zwierząt… Jeśli się coś takiego widziało, w człowieku pojawia się wielki strach.

Chłopiec trafił do prowadzonego przez Amerykanów sierocińca na Cyprze. Mój brat, Dawid, został z tyłu i zmarł. Oszalałem z rozpaczy, zamierzałem rzucić się do morza, ale mnie złapali. Spróbowałem więc ponownie. „Zabierzcie mnie do Dawida!”. No to mnie zabrali. Zobaczyłem krzyż z napisem „Dawid Haytayan”. „Pozwólcie mi go wydostać!”. Zacząłem kopać. Powiedzieli: „Synu, on nie żyje”.

Szacuje się, że w czasie Rzezi Ormian zginęło około 1,5 miliona ludzi. Pół miliona tych, którzy przeżyli, rozpierzchło się po świecie, tworząc diasporę, która dziś liczy 7 milionów osób. Liczbę ocalałych sierot szacowano na 90 tysięcy. Przy czym mowa o tych, które znalazły się poza terytorium Turcji (okrojonym po klęsce w pierwszej wojnie światowej). Kolejne 70 tysięcy zostało w instytucjach prowadzonych przez Turków, w ich prywatnych domach, a także domach Kurdów i Arabów. Niewielką część zdołano w następnych latach wysłać poza granice kraju.

Stepan Haytayan zaliczył pobyt w kilku domach opieki, pełnoletniość osiągnął w Libanie. Tam poznał ocalałą z zagłady dziewczynę o imieniu Varsenig, która wywodziła się z miasta Tokat. Przetrwała dzięki pomocy tureckiego oficera, który mimo grożących za to represji ukrył dziewczynkę i jej rodzinę. Doczekali się córki, Alice. Ta, gdy dorosła, poznała przybyłego z Syrii Khatchadoura Tankiana. Jego rodzice, Nazaret i Vartouhi, pochodzili z Čork Marzban (tureckie Dörtyol) i Urhai (turecka Şanlıurfa). Przeżyli dlatego, że brali udział w budowie linii kolejowej Berlin-Bagdad. Był to projekt realizowany przez Niemcy, sojusznicze wobec Turcji, które chciały zyskać połączenie z brzegiem Zatoki Perskiej. Gdy w 1915 roku zaczęto eksterminować robotników pochodzenia ormiańskiego, prace zwolniły na tyle, że niemieccy inwestorzy wynegocjowali ochronę pozostałych do czasu zakończenia budowy.

W 1967 roku w Bejrucie przyszedł na świat syn Khatchadoura i Alice – Serj Tankian. W 1972 w tym samym libańskim mieście urodził się Hovig Dolmayan. Jego dziadek był świadkiem egzekucji swojego dziadka – Turcy zastrzelili go, gdy ukrywał się na drzewie. Dwa lata później w Erywaniu, stolicy Armeńskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, powitano na świecie Shavarsha Odadjiana. Jego pradziadek widział z kolei, jak Turcy ścinają głowy jego ojcu i matce. Rok po nim narodził się Daron Malakian. Ormianin z Hollywood, którego babcia była świadkiem zasztyletowania przez tureckich żołnierzy jej szwagra, siostrzenicy i kilkorga kuzynów. Dwie dekady później wszyscy spotkali się w Los Angeles. I założyli grupę muzyczną.

Nie siedliśmy z założeniem: „zróbmy ormiański zespół” – mówił mi Serj Tankian podczas pierwszej wizyty w Polsce, w 1998 roku. Tak się po prostu stało. Jesteśmy przyjaciółmi. Wywodzimy się z tego samego miejsca – ormiańskiej społeczności w Los Angeles. Nie zamierzamy grać ormiańskiego rocka. Chodzi o artystyczne wyrażenie się jako istoty ludzkie. Odrzuć ormiańskość, odrzuć polskość, czy cokolwiek… Wszyscy jesteśmy ludźmi.

Takie, a nie inne pochodzenie muzyków sprawiło jednak, że powstała grupa niezwykła. Choćby pod względem podejścia do rock’n’rollowego stylu życia. Nasze rodziny wychowały nas w określony sposób, według określonych zasad – wyjaśniał Shavo Odadjian w „LA Weekly”. Każdy z nas jest inny, ale korzenie są te same: wszyscy wiemy, że nie przejdą dowcipy na temat naszych matek… I nie kombinujesz z czyjąś narzeczoną. Dziewczyny, siostry, matki – o nich nie rozmawiamy. To bluźnierstwo, herezja! Te niewypowiedziane rzeczy zbliżyły nas do siebie.

Połączyła ich też chęć głoszenia prawdy o wydarzeniach z 1915 roku, wynikająca z psychologicznej traumy narodu. Mój dziadek dużo mi o tym opowiadał, o tym jak zdołał uciec, a całą jego rodzinę zamordowano – wyjaśniał Serj w „NY Rock”. Dorastałem z tym, to wpłynęło na moje myślenie. Fakt, że mamy w zespole te same korzenie, to samo ormiańskie pochodzenie, łączy nas. W jakimś stopniu wszyscy jesteśmy outsiderami i patrzymy na sprawy z punktu widzenia outsiderów. Spoglądamy z zewnątrz, a taka perspektywa często jest bardziej wyraźna.

Po wiosce Efkere nie zostało wiele. Nie ma strumienia – zasilający go zbiornik wodny Darsiakh Suyu, na brzegach którego sto lat temu odbywały się zabawy, został uregulowany. Na zachodnim stoku doliny widać resztki dużego budynku. Tętniący życiem klasztor, jedno z najważniejszych miejsc kultu ormiańskiej społeczności w Imperium Osmańskim, do którego pielgrzymi zjeżdżali nie tylko na modlitwy, ale i wypoczynkowy pobyt w pokojach gościnnych, zamienił się w stertę gruzu. Po licznych ormiańskich domach pozostały tylko fundamenty. Na wschodnim stoku doliny straszy resztka kościoła św. Stefana – pozbawiony kopuły służy jako magazyn dla tureckich mieszkańców okolicy. Pamięć o Efkere jednak żyje. Dbają o to między innymi ekscentryczni rockmani z Los Angeles.

System Of A Down to więcej niż zwykły rockowy zespół. Ormianie z Hollywood wplatają do ostrej muzyki ludowe inspiracje i walczą o sprawę swojego narodu. Z racji tej kulturowej i historycznej bliskości są tak kochani w Polsce, chociaż… nie była to miłość od pierwszego wejrzenia. „Hipnotyczny krzyk” dokumentuje ciosy zaliczane przez grupę w początkach kariery, jej dramatyczny rozpad i triumfalny powrót po latach.

Książka ukaże się nakładem wydawnictwa InRock. „Hipnotyczny krzyk” możecie już zamawiać w przedsprzedaży w TYM miejscu. 

 

szy

KOMENTARZE

Przeczytaj także