Książka „Ja, Ozzy. Autobiografia” pełna była barwnych historii z życia muzyków z Black Sabbath. Niektóre były pewnie mocno przerysowane przez autora, ale pewne jest jedno – muzycy byli w swoim czasie szalenie nieodpowiedzialni. Cud, że nikomu nic poważnego się nie stało.
Ozzy Osbourne o swojej chorobie: Wszyscy byli śmiertelnie poważni
Kolejny dowód na ich nieobliczalność przedstawił Tony Iommi, który postanowił opowiedzieć o pewnej historii, do której doszło w domu Johna DuPonta, który zespół wynajmował przez pół roku:
Wynajęliśmy ten dom na sześć miesięcy i nagrywaliśmy album. Oczywiście grzebaliśmy w garażu, gdzie znaleźliśmy pełno farb. Pewnej nocy Bill znowu wrócił wkurzony, dlatego z Ozzym postanowiliśmy zabrać wszystkie jego ciuchy i wzięliśmy trochę złotej farby, którą spryskaliśmy go od stóp do głów. Tak było. I nie tylko to. Dodatkowo wzięliśmy bezbarwny lakier i całego go polakierowaliśmy.
– póki co historia jest raczej zabawna, ale to jeszcze nie koniec:
Było dużo śmiechu… Nagle zaczął wymiotować. Wyglądało to źle. Nie wiedzieliśmy, co się z nim dzieje. W każdym razie zadzwoniliśmy po pogotowie. Zapytali, co mu się jest, a ja: „Cóż… pomalowaliśmy go na złoto”. Przysłali karetkę. Ratownicy powiedzieli nam, że mogliśmy go zabić! Najwyraźniej skóra nie mogła oddychać. To było wstrząsające, wiesz?
To chyba cud, że wszyscy członkowie Black Sabbath przeżyli w zdrowiu wszystkie trasy koncertowe i sesje nagraniowe, ponieważ ilość szalonych pomysłów na minutę rodzących się w ich głowach była niesamowita.
mg