10 świetnych utworów z beznadziejnymi teledyskami

/ 24 stycznia, 2017

Z łatwością można wymienić świetne, klimatyczne teledyski z przesłaniem, które przygotowane zostały przez znanych wykonawców rockowych. Nie zawsze jednak te krótkie filmowe produkcje przez nich proponowane są godne ich statusu. Nic dziwcie się zatem, że w naszym zestawieniu „10 świetnych utworów z beznadziejnymi teledyskami” znaleźli się tacy wykonawcy jak Red Hot Chili Peppers, Judas Priest, David Bowie czy Dio. I już na wstępie – nie bijcie, to tylko subiektywna lista tworzona z delikatnym przymrużeniem oka!

Green Day. Sześć najlepszych teledysków


Zaczniemy klasycznie i bezpiecznie. Manowar i ich teledysk przygotowany na potrzeby „Gloves of Metal”. Ewidentnie widać, że brakowało pieniędzy na statystów i rekwizyty, a filmowe wstawki trącą amatorszczyzną. Utwór – dla fanów gatunku – kultowy, ale teledysk mocno przeciętny.

Manowar – „Gloves of Metal”:


W pewnym sensie pozostajemy w podobnych klimatach, ale teraz od prawdziwych wojowników o metal przechodzimy do rycerzy i smoków, a konkretnie do Rhapsody i ich teledysku przygotowanego na potrzeby „Rain of a Thousand Flames”. Spójrzcie na ich stroje i na te „efekty specjalne”. To chyba wystarczy, żeby zrozumieć, dlaczego ten utwór się tutaj znalazł.

Rhapsody – „Rain of a Thousand Flames”:


Dwa pierwsze wybory możemy nazwać „bezpiecznymi”, one musiały się tutaj znaleźć. Teraz już pewnie kilku osobom podpadniemy, ponieważ pojawia się Ronnie James Dio. Utwór „Holy Diver” uznawany jest – i to całkiem słusznie! – za kultowy, ale z całym szacunkiem dla Mistrza, teledysk udany nie jest. Słabej jakości rekwizyty, stroje i przeciętna fabuła. Obejrzyjcie na spokojnie i sami oceńcie.

Dio – „Holy Diver”:


A teraz już pewnie nas „odlubicie”, ale musieliśmy! Judas Priest i teledysk do „Breaking the Law”. Tak, kultowy. Ale jednak z powodu wyśmienitego utworu, a nie teledysku. Nie będziemy tu za dużo pisać – pojawił się tutaj dlatego, że zająłby pierwsze miejsce w kategorii „Najgorzej sfilmowane napady na bank”. Polecamy szczególnie od 1:28.

Judas Priest – „Braking the Law”:


Co prawda nie podjęliśmy się sklasyfikowania tych teledysków od najlepszego (z najgorszych) do najgorszego, ale wydaje nam się, że pierwsze miejsce zająłby najbardziej znany numer formacji Yes, czyli „Owner Of A Lonely Heart”. Nie ma co tutaj za wiele pisać, ponieważ WSZYSTKO w tym klipie jest złe, dlatego rozsiądźcie się i podziwiajcie.

Yes – „Owner Of A Lonely Heart”:


Rob Zombie i jego „Dragula”. Naprawdę dobra kompozycja, ale w przypadku tego klipu Mistrz Horroru się nie popisał. O żadnym straszeniu nie może tutaj być mowy. No, może te pomieszane kolory są przerażające, ale niestety tylko dla naszych oczu. Ni to śmieszne, ni to straszne – jakieś takie nijakie. Zwłaszcza jak na Roba, który potrafi przygotować świetne klipy!

Rob Zombie – „Dragula”:


W studio i na planie spotkały się dwie niekwestionowane legendy – David Bowie oraz Mick Jagger. W tym pierwszym miejscu poradzili sobie bardzo dobrze i przygotowali utwór „Dancing In The Street”. Niestety, ale z teledyskiem nie jest aż tak dobrze. Dziwne stroje, nieciekawa choreografia i śpiewanie „dziubek w dziubek” trochę jednak od tego obrazka odstraszają.

David Bowie & Mick Jagger – „Dancing In The Street”:


Do utworu „Tighten Up” zespołu The Black Kays powstały właściwie dwa teledyski. Oba słabe. Jednak nas bardziej „przekonał” ten z gumowym dinozaurem. Wydaje nam się, że ten opis w zupełności wystarczy. Z gumowym dinozaurem. Plus za oszczędność, ponieważ dużo na ten klip panowie z The Black Keys nie wydali.

The Black Keys – „Tighten Up”:


Kolejny pewniak w zestawieniu, czyli najbardziej znany utwór z repertuaru The Darkness. W „I Believe In A Thing Called Love” nic właściwie nie jest dobre. Statki kosmiczne, stwory, efekty specjalne. Fajny, chwytliwy numer, ale niestety klip rozczarowuje na każdej płaszczyźnie.

The Darkness – „ I Believe In A Thing Called Love”:


Sami do końca nie wierzymy, że w tym zestawieniu pojawia się „Californication”, ale już śpieszymy w tłumaczeniem. Chodzi o to, że ten teledysk nie przetrwał próby czasu i fatalnie się zestarzał. Robienie animacji jak w grze komputerowej 17 lat temu wydawało się dobrym pomysłem i wtedy to zagrało, ale każdy, kto ma styczność z nowymi grami wie, że to po prostu aż bije po oczach. W czasie premiery – świetny klip, w 2017 roku – jest nieco biednie!

Red Hot Chili Peppers – „Californication”:

A jakie Waszym zdaniem teledyski powinny znaleźć się w tym zestawieniu? Zapraszamy do komentarzy!

mg

KOMENTARZE

Przeczytaj także