Robert Trujillo (Metallica): Najlepsi perkusiści mają szacunek do Larsa Ulricha

/ 24 stycznia, 2017

Lars Ulrich zawsze wzbudzał kontrowersje swoją grą. Jedni widzieli w nim genialnego perkusistę, który miał własny styl, nadając Metallice niepowtarzalne brzmienie. Inni krytykowali go za zbytnią nonszalancję w podchodzeniu do rytmu i upraszczanie swoich partii.

Lars Ulrich w Encyklopedii TerazRock.pl

Basista Metalliki, Robert Trujillo, w wywiadzie dla magazynu „Drum!” broni swojego kolegi, argumentując, że podziwiają go najlepsi perkusiści na świecie.

Grałem z najlepszymi rockowymi perkusistami, od Josha Freese’a do Brooksa Wackermana i Dave’a Lombardo. Wszyscy oni szanują Larsa. Wiedzą, że ma unikalny styl gry i produkcji. Niektórzy perkusiści, którzy nie odnieśli takiego sukcesu co Lars, lubią szastać osądami. Nie wiem czy to z powodu zawiści czy czegoś innego. Ale naprawdę świetni perkusiści darzą go wielkim szacunkiem.

Od kiedy dołączyłem do zespołu [w 2003 roku], Lars rozwinął się. Na nowej płycie jego umiejętność tworzenia groove’u jeszcze bardziej rozkwitła. Nasza sekcja rytmiczna staje się coraz lepsza. To coś pięknego, bo zespół jako całość wciąż podnosi sobie poprzeczkę.

Lars lubi grać. Mam na myśli to, że lubi, kiedy jego perkusja ma głos. Przypomina mi to styl gry Jaco [Pastoriusa]: obaj mają melodyjność, która potrafi dopasować się do każdego, z kim grają. W grze Larsa słychać dużo jego osobowości, co czyni ją wyjątkową.

Ulrich nie jest zainteresowany popisami

W niedawnym wywiadzie dla podcastu „Talk Is Jericho” Lars Ulrich przyznał, że stracił zainteresowanie popisami jakieś 25 lat temu i teraz skupia się na trzymaniu rytmu. Mówił, że od końca lat 80. robi to, co najlepsze jest dla utworu i dla riffów Jamesa Hetfielda.

Niech Lombardo będzie Lombardo, a ja będę robił swoje. Każdy przechodzi przez okres popisywania się, a ja ze swojego wyrosłem dość wcześnie. Przez ostatnie 25 czy 30 lat skupiam się na tym, żeby numer bujał i to mi wystarczy.

Ostatnio Lars Ulrich przyznał też, że wśród współczesnych zespołów nie ma takich, które wywarłyby na nim taki wpływ, co Guns N’ Roses, Nirvana czy Oasis w latach 90.

Ostatni raz kiedy poczułem „Cholera, to jest naprawdę inspirujące!”, było gdy usłyszałem The Sword z Texasu. To stoner rock, brzmią jak nowoczesne Black Sabbath. Są bardzo fajni. Pojawili się 7-8 lat temu i po prostu musiałem wziąć ich ze sobą w trasę. Jest też norweski zespół Kvelertak. Tych kapel jest tylko kilka i trochę nikną wśród całości. To nie tak, że nie pojawia się nic niezwykłego, co potrafi mnie uderzyć prosto w twarz. Nie ignoruję tego. Zwyczajnie jest ich mniej i mniej.

Metallica właśnie zakończyła trasę koncertową po Azji i przygotowuje się do czterech koncertów w Kopenhadze, które odbędą się na początku lutego. Potem kwartet wystąpi na 59. rozdaniu nagród Grammy, na którym ma wykonać coś specjalnego.

Metallica: „Now That We're Dead” (Live Seoul, South Korea, 2017)

rf

KOMENTARZE

Przeczytaj także