Deftones: Gdyby nie koncerty, nie mielibyśmy na rachunki

/ 9 lutego, 2016

Myślicie, że amerykańscy rockmani to dopiero mają klawe życie? Może i niektórym się powiodło, jak na przykład byłemu wokaliście Van Halen Sammy’emu Hagarowi, którego stać na Ferrari LaFerrari (choć akurat nie jesteśmy pewni, czy tylko dzięki działalności muzycznej). Z pewnością o luksusowym życiu nie można mówić w przypadku Chino Moreno. Wokalista Deftones rozwiewa mity.

Jednym z największych mitów związanych z byciem gwiazdą rocka jest prawdopodobnie samo sformułowanie „gwiazda rocka”. Wydaje się, że wszystko się wtedy ma. Nagrywa się za darmo albo wygrywa Grammy, albo dostaje platynową płytę – i wtedy wszystko jest już proste.

Muzyk tego, że nie jest łatwo, doświadczył na własnej skórze.

Pamiętam, jak w 1995 roku podpisaliśmy pierwszą umowę. Pomyślałem wtedy „Wow, zrobiliśmy to”, a potem wyjechaliśmy z naszego miasta Sacramento i pojechaliśmy na środkowy zachód Ameryki, i czasem graliśmy dla 2-3 osób. To zawsze jest praca. Nawet obecnie, gdy nie koncertujemy przez co najmniej 1/3 część roku, nie jesteśmy w stanie opłacić swoich rachunków. To nie jest tak, jak widzą to ludzie – że jeśli grasz w zespole rockowym, to jeździsz lamborghini. Tak się nie dzieje. Jeśli nie jesteś Justinem Bieberem lub Adele, naprawdę musisz pracować, by móc żyć.

Chino jest fanem Justina Biebera, więc zapewne wie, co mówi. Na swoją sytuację jednak się nie skarży.

Nie narzekam z tego powodu. Lubię to, lubię pracować, lubię grać koncerty, lubię nagrywać płyty…

Najnowsza z nich, zatytułowana „Gore”, ukaże się już 8 kwietnia 2016 roku. Znamy już pierwszy singiel pochodzący z tego krążka – „Prayers/Triangles”.

Niżej możecie posłuchać, co jeszcze o 27 latach mocnego grania opowiedział Chino Moreno w radiowym programie na antenie BBC 6.

ud

KOMENTARZE

Przeczytaj także