Muzycy Kiss bali się swojego albumu

/ 16 lipca, 2013
 
Album "Destroyer" został wydany w 1976 roku. Była to pierwsza płyta w dyskografii Kiss, która uzyskała status platynowej. Producentem tego dzieła był Bob Ezrin, który miał już na koncie współpracę z takimi artystami jak Alice Cooper, czy Lou Reed. Nadał on płycie niespotykanego dotąd w muzyce Kiss charakteru. Pierwszyn singlem promującym płytę był "Shout It Out Loud" (poniżej prezentujemy jego wersję koncertową):
 
 
Paul Stanley, gitarzysta Kiss wspomina w wywiadzie dla magazynu Classic Rock, że następca płyty "Destroyer", wydany jeszcze w tym samym roku album "Rock and Roll Over" nie bez przyczyny był powrotem do korzeni prostego rocka. Muzyczny charakter tego albumu podszyty był strachem:
 
 
Szczerze mówiąc byliśmy tchórzami. Przeraziło nas to, dokąd zaszliśmy płytą "Destroyer". Zamieniliśmy surowość Kiss na coś bardziej filmowego. Bob Ezrin był wizjonerem. Bez niego wróciliśmy do stawiania naszych własnych granic. "Rock and Roll Over" był obrotem o 180 stopni, by wrócić do brzmienia grupy z koncertów. To nie była fizyka kwantowa. 
 
 
 
Jak wspomina gitarzysta Kiss, zamiarem grupy było odtworzenie koncertowego brzmienia formacji. Z tego też powodu producent Eddie Kramer zaszył się z grupą w The Star Theatre w Nanuet, by tam zarejestrować następcę "Destroyer". Według producenta sala na dwa tysiące widzów miała dać grupie dźwiękową atmosferę koncertu. Okazuje się jednak, że zespół nawet nie przebywał w trakcie nagrań w jednym pomieszczeniu. Peter Criss, ówczesny perkusista Kiss nagrywał swoje partie w łazience na piętrze, a reszta członków zespołu miała z nim połączenie wideo. 
 
Paul Stanley dość surowo ocenia  "Rock and Roll Over" (choć również ta płyta osiągnęła status platynowej):
 
 
Jednak dla mnie album wypadł blado. Nie sądzę, że Eddie Kramer dał zespołowi to, o co mu chodziło. Piosenki były świetne, ale album nie brzmiał konkurencyjnie w porównaniu z innymi kapelami rockowymi wówczas, a to spada na inżyniera, którym był Eddie, choć był uznany za producenta. Fani mają przed oczami nas wszystkich w studio ze zbrojami na każdym z nas, korzystających z dobrodziejstwa koleżeństwa i grających muzykę. To miłe, ale to pewien rodzaj mitu. 
 

pg

KOMENTARZE

Przeczytaj także