Przystanek Woodstock 2016 – dzień pierwszy [RELACJA]

/ 15 lipca, 2016

O ile urzędnicze przepychanki Jerzy zbył ze sceny krótkim: „Pieprzyć pieczątki”, to już urwanie chmury nad Kostrzynem nad Odrą sprawiło, że uroczyste otwarcie festiwalu, a co za tym idzie – pierwszy muzyczny akcent, jakim był występ Luxtorpedy, trzeba było opóźnić. I chociaż cały czwartkowy dzień upłynął pod znakiem niskiej temperatury i opadów deszczu, gdy na scenie pojawili się Jamajczycy z Inner Circle, zmarznięta i przemoczona publiczność powoli zaczęła się wczuwać w klimat festiwalu, wyciągając swoje flagi. Niektórzy odważni zaczęli nawet wtedy zażywać pierwszych kąpieli w błocie.

Po dawce klasycznej muzyki reggae na głównej scenie zapanował retrorockowy klimat z rock'n'rollowym posmakiem. A to za sprawą znanego już polskiej publiczności zespołu Vintage Trouble (grali swego czasy przed AC/DC). Ich rhythm'n'bluesowa muzyka przypadła woodstockowej publiczności do gustu, a czarnoskóry wokalista Ty Taylor wczuł się w klimat, w pewnym momencie dosłownie dając się ponieść publiczności. Ich występ zakończył beatlesowski „With a Little Help from My Friend”, w wersji nawiązującej do tej, którą Joe Cocker przedstawił podczas oryginalnego festiwalu Woodstock w 1969 roku w Stanach Zjednoczonych.

Niewątpliwie najważniejszym koncertem dnia okazał się występ grupy Hey. To on zgromadził największą rzeszę publiczności, która wtórowała grupie od pierwszych dźwięków „Teksańskiego”. Kasia Nosowska, która dopiero co odwołała dwa inne festiwalowe występy, w Kostrzynie nad Odrą wpisała się w nową modę, zapoczątkowaną przez Dave'a Grohla, a kontynuowaną przez Axla W. Rose'a. Cały koncert odśpiewała, siedząc na środku sceny na fotelu. – Nagrywaliśmy teledysk i poszedł mi Achilles jak wytłumaczyła sytuację z typowym dla siebie wdziękiem. Nie przeszkodziło to Heyowi zagrać porywający koncert, na który złożyły się zarówno rzeczy z nowego albumu „Błysk”, jak i przeboje w rodzaju „Cisza, ja i czas”, „Cudzoziemki w raju kobiet” czy „[sic!]”, a nawet klasyki w rodzaju „Zazdrość” czy „Moja i twoja nadzieja”. Niespodzianką był cover zespołu Depeche Mode, utwór „Stripped”.

Po Heyu na głównej scenie pojawili się Szwedzi z The Hives. Ubrani w czarno-białe garnitury porwali powoli rozchodzącą się publiczność od pierwszych dźwięków „Come on!”. Howlin' Pelle Almqvist nie miał większego problemu, by pomimo powrotu deszczu, wciągnąć do wspólnej zabawy powiększającą się w trakcie koncertu publiczność. Ostatnim akcentem czwartkowego koncertu na dużej scenie był występ Molotov, który jednak z powodu opóźnienia całego festiwalowego dnia, zaczął się w późnych godzinach nocnych.

Michał Kirmuć | ud

KOMENTARZE

Przeczytaj także