Pobicia, awantury pod wpływem środków odurzających czy nawet… nielegalna jazda na lotniskowej taśmie bagażowej – to tylko niektóre rzeczy, które przeskrobał ostatnio Wes Scantlin z Puddle of Mudd. Do długiej i mało chlubnej listy wokalista może dopisać posiadanie narkotyków.
Muzyk został zatrzymany w ubiegłym tygodniu przez policję z Beverly Hills w celu rutynowej kontroli drogowej. Szybko okazało się, że w samochodzie Scantlina znajdują się niedozwolone substancje. Policjanci ustalili, że złapany przez nich człowiek jest recydywistą, dlatego został bezzwłocznie osadzony w miejscowym areszcie. Szybko udało się oskarżyć wokalistę, natomiast w czasie procesu sędzia uznał, iż może on wyjść za kaucją – wpłacił do kasy 51 tysięcy dolarów.
Nie oznacza to oczywiście, że na tym zakończyły się kłopoty Scantlina, ponieważ to jego kolejne poważne wykroczenie i czeka go proces. Szczęście muzyka polega jednak na tym, że dopuszczał się łamania prawa w różnych stanach, co oznacza, iż jego kara za posiadanie narkotyków nie będzie zapewne bardzo dotkliwa. Pytanie jednak brzmi, co wywinie teraz…?
Puddle of Mudd został założony w latach 90. Wtedy powstały pierwsze wydawnictwa, jak chociażby debiutancka płyta „Stuck”. Zespół miał roczną przerwę i reaktywował się w 2000 roku. Na początku wieku grupa odniosła największe sukcesy. Później muzycy nie nagrywali przełomowych wydawnictw i skupiali się na koncertowaniu. Częściej jednak pisze się o wybrykach wokalisty, niż muzycznych osiągnięciach grupy.
mg