Poniżej znajdziecie relację z koncertu SatchVai Band, którą przygotował Wiesław Weiss.
Kilka miesięcy temu Steve Vai obiecywał w wywiadzie dla „Teraz Rocka”, że zanim przyjedzie do Warszawy z Joe Satrianim, stworzą materiał na wspólną płytę i na trasie The SatchVai Band będą grać tylko te wspólne numery.
Nie zdążyli i na Torwarze, wypełnionym prawie po brzegi, usłyszeliśmy tylko dwa wspólne utwory. Już na otwarcie poleciał nowy, energiczny I Wanna Play My Guitar, który w zastępstwie Glenna Hughesa zaśpiewał basista Marco Mendoza. A zaraz potem usłyszeliśmy Sea Of Emotion Part 1, zagrany ostrzej niż w studiu.
Przez resztę wieczoru panowie grali swoje słynne solowe kawałki, razem lub osobno (co na dużym telebimie nad sceną ilustrowały teledyski lub animacje). Czasem zaskakiwali: z Ice 9 Satrianiego i The Crying Machine Vaia stworzyli nową całość z kapitalnymi gitarowymi dialogami i solówkami obydwu.
Nie zabrakło oczywiście takich kompozycji Joe, jak Flying In A Blue Dream, Surfing Wit The Alien, Sahara czy Satch Boogie. Ale na mnie największe wrażenie zrobiły natchnione wersje trzech utworów Steve’a: Tender Surrender, Teeth Of The Hydra, który został oczywiście zagrany na niezwykłej gitarze Hydra z trzema gryfami, i For The Love Of God , który został pięknie wzbogacony przez Satrianiego dodatkowymi zagrywkami.
A na bisy usłyszeliśmy Enter Sandman Metalliki i Born To Be Wild Steppenwolf, wykonane przez obydwu mistrzów i ich zespół (oprócz Mendozy trzeci gitarzysta Pete Thorn oraz legendarny bębniarz Kenny Aronoff) z jamowym luzem.
Obaj gitarzyści byli w świetnej formie – zwłaszcza ich wspólne dialogi gitarowe zwalały z nóg. Ale przede wszystkim widać było, że świetnie się wspólnym graniem bawią i ta radość udzieliła się także warszawskiej publiczności.
Organizatorem koncertu było Live Nation Polska.









