Bogata dyskografia zespołu Judas Priest wywarła duży wpływ na heavy metal. Które albumy są najlepsze?
Judas Priest na przestrzeni 50 lat wydał kilkadziesiąt albumów studyjnych i koncertowych, z których duża część pomogła ukształtować gatunek heavy metalu. Były albumy cięższe, bardziej melodyjne, bardziej progresywne czy przebojowe. Które z nich są najlepsze?
Przed koncertem Judas Priest, Saxon i Uriah Heep, 30 marca w krakowskiej Tauron Arenie, przedstawiamy nasz ranking najlepszych pięciu albumów Judas Priest na podstawie recenzji Pawła Brzykcego z Wydania Specjalnego poświęconego zespołowi.
5. Firepower (2018)
![](https://www.terazmuzyka.pl/wp-content/uploads/2024/03/81um6dvHukL._UF8941000_QL80_.jpg)
Wróciły najwyższe rejestry głosu Roba Halforda! Produkcja bardziej selektywna niż na Redeemer Of Souls, rewelacyjnie brzmią bębny. No i co za melodie, refreny! Necromancer, No Surrender czy następca Electric Eye – Flame Thrower, to świetne metalowe numery. A Evil Never Dies i Never The Heroes jeszcze lepsze, wręcz hymnowe. Wiele niuansów: brzmienia podobne do tych, które można uzyskać grając na mandolinie w Rising From Ruins, teatralny śpiew w Spectre czy nakładki głosu, do nagrywania których Halforda zmobilizował Andy Sneap. Najlepszy album Judas Priest od Painkiller.
4. Unleashed In The East (1979)
![](https://www.terazmuzyka.pl/wp-content/uploads/2024/03/718AwCV3QNL-1024x1015.jpg)
Pierwszy album Judas Priest na żywo, zarejestrowany 10 i 15 lutego 1979 roku w Tokio. Zaczyna się Exciter i… jest ta sama magia co kiedyś na Made In Japan Deep Purple. W tych wersjach utwory zostały podniesione o kilka pięter. Jest szybciej, ostrzej. Cięte riffy, genialny śpiew Halforda: i zadziorny (czasami – jak określa to Peter z Vadera – szczekający) środek, i rozwibrowane falsety, i fragmenty recytowane, zresztą razem z publicznością. Melodyjne odjazdy gitarowe, niezwykle intensywna gra sekcji rytmicznej. Rewelacyjny album. Oto, jak przekuć hard rock w fenomenalny heavy metal.
3. British Steel (1980)
![](https://www.terazmuzyka.pl/wp-content/uploads/2024/03/71CKnYu5vL._UF8941000_QL80_.jpg)
Idealnie splotły się czynniki mające wpływ na popularność. Ikoniczna okładka, prostsza formuła utworów plus ich melodyjność. Dowodem Breaking The Law – motoryczny i przebojowy, bez ekwilibrystycznych solówek gitarowych, Living After Midnight z prostym riffem i refrenem na stadiony, United – encyklopedyczny przykład utworu do śpiewania razem z publicznością, czy Metal Gods (o robotach, które chcą przejąć nad nami władzę). Zarazem kwintet potrafił strzelić Steeler i Rapid Fire w typowym dla siebie stylu – strzępy z głośników zostawia riffowanie – zauroczyć tyleż chwytliwym, co roztropnym refrenem You Don’t Have To Be Old To Be Wise i trochę pokombinować w Grinder. A w The Rage z heavy metalem, z pewną taką nieśmiałością, spotyka się… reggae. Trochę dziwne, ale w sumie na plus.
2. Screaming For Vengeance (1982)
![](https://www.terazmuzyka.pl/wp-content/uploads/2024/03/81DhUhJIWtL._UF8941000_QL80_.jpg)
Krótkie intro The Hellion i pojawia się genialny riff Electric Eye. To jedna z najlepszych piosenek zespołu. Rob Halford zaczyna jakby pospiesznie, zmienia barwę głosu, od początku przygotowując nas na chwytliwy refren. Tekst? O tym, jak prywatność kradną śledzące nas satelity (był rok 1982 – co powiedzieć teraz?!). Dalej mocarny, a zarazem przebojowy (Take These) Chains, wyjątkowo napisany przez amerykańskiego kompozytora i muzyka Boba Halligana Jr., zresztą początkowo z myślą o… Foreigner, powalający rytmiką Bloodstone i Riding On The Wind z wysokimi zaśpiewami w refrenie. Utwór tytułowy, wykonany w zawrotnym tempie, jest agresywny. Sztandarowym numerem stał się też niezwykle motoryczny You’ve Got Another Thing Comin’, w którym partie wokalne przeplatają się z mocno riffującymi gitarami. To płyta nowocześniejsza od British Steel, lepiej też brzmiąca. Produkcja pozwala delektować się każdym niuansem.
Richie Faulkner wskazuje płyty, od których należy zacząć przygodę z Judas Priest
1. Painkiller (1990)
![](https://www.terazmuzyka.pl/wp-content/uploads/2024/03/81WCr-L10EL._UF8941000_QL80_.jpg)
Zespół zaprezentował fenomenalny repertuar i bezkompromisowy, metaliczny czad. Utwór tytułowy do dziś robi wrażenie: kosmos! Każdy z muzyków wykonuje tu życiową partię. Minisolo perkusji jako wstęp, hipnotyzujący wręcz atak gitar i Rob Halford straceńczo zdzierający gardło. Nie ma tu słabego numeru. Hell Patrol, rozszalały All Guns Blazing (ze wściekłym zaśpiewem Halforda a cappella), Leather Rebel czy Metal Meltdown – to wszystko są świetne melodie, wirtuozeria instrumentalna i wokalna, plus niuanse (mostek ze słowami out of control zaśpiewany najwyższą górą i z wibratem, a jeśli mowa o tym, że bestia powstaje, to również złowieszcze dźwięki itp.). W Night Crawler wstęp, recytacja i jej muzyczne tło są jak z horroru. Ale generalnie to znów bezlitosny – lecz melodyjny! – czad. Najbardziej klimatyczny jest A Touch Of Evil. Arcydzieło, najdoskonalsza studyjna płyta Judas Priest.
Recenzje wszystkich albumów Judas Priest, a także kompletną historię zespołu, wywiady, zdjęcia i ciekawostki znajdziesz w Wydaniu Specjalnym poświęconym zespołowi, dostępnym w sprzedaży.
JUDAS PRIEST WYDANIE SPECJALNE – KUP ONLINE
![](https://terazrock.com/public/upload/catalog/product/344/minigallery/original_1710415552okl_mala_WS_JP-jpg.webp)