Morbid Angel – TOP 5 płyt legendy death metalu [RANKING]

/ 8 kwietnia, 2024
fot. Rodrigo Fredes

Jakie są najlepsze albumy Mobid Angel? Korzystając z wkładki, która znalazła się w kwietniowym „Teraz Rocku”, przygotowaliśmy zestawienie pięciu najlepszych studyjnych wydawnictw Amerykanów.


Morbid Angel napisał na przełomie lat 80. i 90. XX wieku historię death metalu. Grupa – obok takich wykonawców jak Death, Possessed czy Obituary – wymieniana jest wśród kluczowych dla całego gatunku zespołów. Jak do tej pory dowodzona przez Treya Azagthotha amerykańska formacja nagrała dziewięć albumów studyjnych. Wśród nich, jak to zwykle bywa, są wydawnictwa słabsze, ale są – co kluczowe – genialne.

Wszystkie zrecenzowaliśmy przy okazji wkładki poświęconej Morbid Angel, która znalazła się w najnowszym „Teraz Rocku”. Na 12 stronach przypomnieliśmy również burzliwą historię zespołu.

KWIETNIOWY „TERAZ ROCK” – KUP TERAZ w E-SKLEPIE

Małe podsumowanie wkładki o Morbid Angel w postaci TOP 5 albumów zespołu znajdziecie poniżej:

5. Formulas Fatal to the Flesh (1998)

Wśród wyróżnionych płyt znalazł się album „Formulas Fatal to the Flesh”, który był pierwszym nagranym po odejściu Davida Vincenta, którego miejsce zajął Steve Tucker.

Nowa odsłona Morbid Angel, ze Steve’em Tuckerem w roli wokalisty i basisty (a tutaj także z Treyem Azagthothem w roli jedynego gitarzysty, bo Erika Rutana chwilowo zabrakło w składzie) nie odchodzi znacząco od wypracowanego stylu, ale wprowadza pewne niespodzianki […] Formulas Fatal To The Flesh jest niczym piekielny ogar, który zerwał się z łań­cucha.

– napisał w swojej recenzji Robert Filipowski.

4. Heretic (2003)

Tuż za podium znalazł się inny album nagrany z Tuckerem na wokalu, czyli „Heretic” z 2003 roku. Również tutaj zespół postawił na znane nam dobrze rozwiązania, dając miłośnikom klasycznego death metalu album spójny, dobrze skomponowany i na odpowiednim poziomie agresywny.

W najnowszym „Teraz Rocku” oceniony został na niemalże najwyższą możliwą ocenę. Nie powinno to dziwić – „Heretic” stanowi świetne nawiązanie do najznakomitszych krążków Morbid Angel, które ukazywały się na przełomie lat 80. i 90.

3. Blessed Are the Sick (1991)

Właśnie z tego okresu pochodzi „Blessed are the Sick”, czyli drugi longplay w dorobku Morbid Angel. Po wyrywającym z butów debiucie zespół poszedł za ciosem i dał nam kolejne świetne deathmetalowe wydawnictwo. Może nie aż tak przełomowe, jak poprzednia płyta, ale wciąż na bardzo wysokim poziomie.

Po mocnym debiucie Morbid Angel zaczął wkraczać na nowe dla siebie tereny, bo Bles­sed Are The Sick, bada różne krańce metalowego ekstremum […] Album nie sprawia wrażenia niespójnego, jest wręcz kolejnym krokiem po­kazującym, jak jeszcze zabrzmieć może death metal i że wcale nie jest to hermetyczny styl.

– napisał recenzent „Teraz Rocka”.

2. Covenant (1993)

– „C” czy „A”? – takie pytanie pewnie zadawało sobie wielu z Was. Oba wydawnictwa otrzymały najwyższą możliwą notę, ale jakoś trzeba było je uszeregować, dlatego postanowiłem – całkowicie subiektywnie – umieścić „Covenant” na drugim miejscu. Nie dlatego, że to z jakiegoś powodu gorsza płyta, ale wydaje się – z perspektywy czasu – mniej przełomowa. To jednak debiut otworzył przed Morbid Angel drzwi do wielkiej kariery, a także miał bezpośredni wpływ na kształtowanie się sceny deathmetalowej.

Wyprodukowany przez Flemminga Rasmussena (produ­centa choćby Ride The Lightning i Master Of Puppets Metalliki) i samych muzyków album jest kwintesen­cją deathmetalowego grania. Brzmienie jest brutalne, surowe, ale bardzo mięsiste i czy­telne […] Szczytowe osiągnię­cie nie tylko Morbid Angel ale też ekstre­malnego metalu swojej dekady.

– napisał Robert Filipowski, a jego słowa doskonale oddają to, z jak genialnym albumem mamy tutaj do czynienia.

1. Altars of Madness (1989)

Skoro „Covenant” zebrało aż tak dużo pochwał, dlaczego na szczycie zestawienia znalazło się „Altars of Madness”? Oddajmy ponownie głos naszemu recenzentowi:

Altars Of Madness w największym stopniu wyznaczył sznyt, jaki później przyjąć miał de­ath metal. O ile finezja i wirtuozeria Death były często nieosiągalne dla innych, a szaleństwo Possessed z czasem bardziej wyewoluo­wało w stronę black metalu, to muzyka Morbid Angel najbar­dziej przemawiała do tych, którzy lubili oszałamiającą precyzję riffów, ekstremalne tempa i agresywne brzmienie. Jest tu bezpośred­niość, jest brutalność, agresja, ale też osza­łamiająca elokwencja i przemyślane formy.

Zrozumiem tych, którzy na pierwszym miejscu postawią „Covenant”, ale chyba wszyscy zgodzimy się co do jednego – oba te wydawnictwa są przejawem geniuszu ich twórców, a także dowodem na to, że Morbid Angel to zespół z wielu powodów wyjątkowy.

KOMENTARZE

Przeczytaj także