Koncertem w warszawskiej Progresji swoją trasę koncertową zakończył Nocny Kochanek. Byliśmy tam z nimi.
20 grudnia sezon koncertowy Progresji zakończył Nocny Kochanek ostatnim koncertem na swojej tegorocznej trasie. Klub wypełniony został szczelnie.
Najpierw jednak publiczność rozgrzał Iron Head. Chłopaki i dziewczyny dają mocnego czadu w klimacie dynamicznego heavy metalu. Podział na growlujący śpiew męski Tomsza Lenarta oraz czysty żeński Weroniki Augustyn może przywodzić na myśl Lacuna Coil, ale muzyka z wydanej w tym roku płyty „Teraz albo nigdy” jest bliższa klasycznemu heavymetalowi z lekkimi metalcore’owymi naleciałościami. Publiczność w każdym razie zdobyli błyskawicznie.
Nocny Kochanek wyszedł na scenę przy eksplozji fajerwerków. Skarżyska ekipa od lat jest jedną z najlepiej naoliwionych metalowych maszyn w kraju. Praktycznie każdy ich numer to przebój, czy to klasyczne już „Zdrajca metalu” (tym razem zagrany dość wcześnie a nie na bisy) czy pochodzące z nowej płyty „Co tu się od1€84£0!” albo „Będę ojcem”, podczas którego Krzysiek Sokołowski śpiewał z lalką niemowlaka na rękach. I tak zespół aż do samego końca wyciągał same Asy z… nogawki.
Poniżej galeria z warszawskiego koncertu Nocnego Kochanka.
Iron Head
Nocny Kochanek


















