Tomek Lipiński: polski szołbiz nierządem stoi

/ 7 grudnia, 2017

Tomek Lipiński, znany z zespołu Tilt i Brygada Kryzys, umieścił na swoim Facebooku wpis, w którym mówi, że został poproszony o udział w pewnym projekcie, mimo że nie podpisano z nim umów, które są w takich przypadkach wymagane, a teraz oczekuje się od niego, że podpisze je bez czytania, ze wsteczną datą.

Dave Grohl i Krist Novoselic razem na scenie!

6 grudnia na profilu Lipińskiego ukazał się następujący wpis, jego autorstwa.

Wczoraj na swoim facebookowym profilu Lipiński napisał: 

Wyobraź sobie, że zacny artysta zaprasza cię do udziału w muzycznym projekcie, skądinąd bardzo ciekawym, mającym docenić twój życiowy dorobek. Twoje nazwisko jest ozdabiane różnymi wzniosłymi przymiotnikami, a oprócz ciebie w projekcie udział bierze jeszcze trzech innych weteranów, podobnie fetowanych. W ramach tego projektu gracie kilka koncertów, jeden z nich zostaje nagrany w celu wydania na płycie. Płyta się ukazuje. Dziś. Jednak jest pewien szkopuł: nikt nie zawarł z wami bezwarunkowo wymaganej prawem umowy na tę płytę. Gdzieś na styku wydawnictwa i managementu zacnego artysty. Wydano materiał bezprawnie, bez umowy i bez ustalenia jakichkolwiek jej warunków z gośćmi projektu. Teraz oczekuje się ode mnie, że za parę dni podpiszę w ciemno umowę fonograficzną, (której dotychczas nie widziałem na oczy) ze wsteczną datą – czyli mam łamać prawo, żeby ukryć łamanie prawa.

Choć muzyk wprost nie napisał o jakiego artystę oraz płytę mu chodzi, to z tego wpisu jasno wynika, że cała sytuacja dotyczy krążka „PunkFreud Army” Pink Freud, który ukazał się nakładem Agory właśnie 6 grudnia, a wcześniej był dostępny w streamingu. Tomasz Lipiński wziął udział w zarejestrowanym w studiu im. Agnieszki Osieckiej koncercie, razem z Robertem Brylewskim, Robertem Materą i Tomaszem Budzyńskim

Pod jednym z komentarzy Lipiński napisał ponadto:

Management zacnego artysty wyjaśnia, że wydawca „nie wyrobił się z umowami”. Wyrobił się z wytłoczeniem płyty, drukiem okładki, pakowaniem, dystrybucją, a „nie wyrobił się” z umowami, od których w cywilizowanym świecie się zaczyna. Wydawca nie byle jaki, duża korpo medialna.

I na sam koniec dodał:

Za nagranie zaproponował mi właśnie 1000 zł (słownie tysiąc), które według jego podopiecznego, zacnego artysty, miało być skromną rekompensatą za występ w Trójce, która – wiadomo – nie płaci. Byłem wzruszony, że tak miło nas młodzież potraktowała. Do chwili, gdy ów manager poinformował mnie (miesiąc po tym koncercie), że ten tysiąc to nie za koncert, a 100% honorarium za płytę. I niczego więcej nie powinienem się spodziewać, nawet tantiem. Ów tysiąc jest nadal abstrakcyjny, nie mam go na koncie; umowa nie istnieje, a gdy zaistnieje, okaże się, że oddaję wszystko za 1000 zł. Chyba jasne, że tego nie podpiszę. Czeka ich dużo kłopotów.

Ostatni wpis, umieszczony przez Lipińskiego, ma być jego komentarzem (tymczasowo) końcowym i brzmi następująco:

Pomimo, że jest to sprawa osobiście dla mnie niemiła, staram się – i was o to proszę – potraktować ją raczej jako case study, nie personalnie. Oczywiście za wszystkimi decyzjami (lub ich brakiem) stoją konkretni ludzie, ponoszący odpowiedzialność. Ważniejsze jednak w tej sytuacji wydaje mi się by ujawnienie tej historii było krokiem na drodze do ucywilizowania w końcu, po ponad 25 latach, relacji biznesowo-artystycznych. To nie jest przypadek odosobniony. Takimi i podobnymi historiami każdy z nas po paru latach zarabiania muzyką mógłby sypać jak z rękawa. Traktujemy tę nienormalność jak normę, polską normę – chorą, ale dobrze znaną i oswojoną. Dobrze, że wydawca zareagował błyskawicznie, wycofując płytę ze sprzedaży. To dobry znak. Mniej więcej wiadomo już, w których miejscach i w których momentach nastąpiły skuchy – ale to już nie jest sprawa publiczna. Jestem w roboczym kontakcie z wydawcą. Zajmowanie się tym wszystkim jest w obecnej chwili ostatnią rzeczą, jaką chciałbym robić. Teraz w prawidłowy, cywilizowany sposób chcę doprowadzić tę sprawę do rozwiązania względnie satysfakcjonującego wszystkie zainteresowane strony. Rzecz jasna, o dalszej mojej współpracy z tym zespołem nie ma mowy. I to tyle ode mnie – przechodzimy w fazę, która nie będzie upubliczniana z oczywistych powodów. Dziękuję Wam za zrozumienie sytuacji i wsparcie. Tu tak naprawdę nie chodzi o mnie i moich kolegów. Tu chodzi o standardy i o przyzwoitość.

O projekcie i koncercie piszemy w grudniowym „Teraz Rocku” w rozmowie z liderem Pink Freud, Wojciechem Mazolewskim. Agora SA ponoć wycofała już album ze sprzedaży.

Poprosiliśmy management zespołu Pink Freud o komentarz w tej sprawie, jednak wciąż czekamy na odpowiedź. 

szy, rf | fot. Facebook

KOMENTARZE

Przeczytaj także