Tony Iommi przyznał, że wiadomość o śmierci Ozzy’ego Osbourne’a była dla niego szokiem. Rozmawiał z nim dzień wcześniej.
Ozzy Osbourne zmarł zaledwie kilka tygodni po pożegnalnym koncercie z oryginalnym składem Black Sabbath. Miał 76 lat. Wiadomość o jego śmierci była szokiem także dla jego kolegów z zespołu.
Tony Iommi w wywiadzie dla „ITV News” powiedział:
To był dla nas szok. Gdy o tym usłyszałem wczoraj, nie mogłem uwierzyć. Dostałem od niego SMS-a dzień wcześniej. Wydaje się to surrealistyczne. Zastanawiałem się, czy śnię. Ale jak powiedziałem wcześniej, nie wyglądał dobrze na próbach. I myślę, że trzymał się tylko po to, żeby zagrać ten koncert. Pożegnał się z fanami i tyle. Trenował i robił wszystko, żeby zagrać ten koncert. Pragnął to zrobić. Myślę, że coś w głowie mówiło mu: „To będzie ostatnia rzecz, jaką zrobię”. Nie wiem, czy myślał, że potem umrze, ale był naprawdę zdeterminowany. I trzeba przyznać, że mu się udało. Ale jak powiedziałem, przedwczoraj dostałem od niego SMS-a, w którym pisał, że jest wyczerpany i nie ma energii. Biorąc pod uwagę jego problemy to go wiele kosztowało. Widzieliśmy to na próbach. Nie chcieliśmy, by uczestniczył w każdej próbie. Nie mógł stać, więc go wnosili, na siedząco śpiewał kilka piosenek, a potem gadaliśmy o starych czasach, śmialiśmy się i on wychodził.
Ozzy Osbourne, nazywany Ojcem Chrzestnym metalu, był jedną z najważniejszych postaci w historii muzyki rockowej. Wraz z zespołem Black Sabbath odmienił brzmienie lat 70., a jego solowa kariera przyniosła mu status legendy.

