Lemmy'emu Kilmisterowi lekarze dawali od 2 do 6 miesięcy życia

/ 30 grudnia, 2015

Lemmy zmarł 28 grudnia 2015 roku. Diagnoza została postawiona zaledwie dwa dni wcześniej, tuż po Bożym Narodzeniu (święta w Stanach Zjednoczonych trwają tylko jeden dzień – za oceanem 26 grudnia to normalny dzień pracy). O ostatnich dniach muzyka telewizji Sky News opowiedział wieloletni menedżer Motörhead, Todd Singerman.

Lemmy Kilmister trafił do szpitala dwa dni po imprezie z okazji jego 70. urodzin, które odbyło się w klubie Whisky A Go Go w Los Angeles 13 grudnia. Nie czuł się zbyt dobrze. Jego doktorzy początkowo stwierdzili, że wszystko z nim w porządku, lecz zaniepokoił ich to, że mówił w dziwny sposób. Postanowili zrobić skan mózgu i sprawdzić, czy przypadkiem nie miał małego udaru. Wyniki badań pojawiły się po kilku dniach: odkryto guzy w mózgu i na szyi.

Nikt nie miał o tym pojęcia, dowiedzieliśmy się w sobotę, dwa dni temu, że ma raka, a jego doktor powiedział, że ma od dwóch do sześciu miesięcy życia. Umarł, gdy dzwoniłem do Phila i Mikkey’a powiedzieć im, żeby przyjechali się pożegnać. Był wtedy pełen optymizmu i w ogóle. Czuł się niesamowicie słaby… Nikt się nie spodziewał, że umrze w taki sposób.

Menedżer spędził z Lemmym 25 lat. Tak go wspomina:

Pół galona Jack Danielsa dziennie, dwie/trzy paczki papierosów i jego inne małe przyjemności codziennie. Ostatnio się przerzucił – ciągle nie mogę tego zrozumieć, że myślał, że to zdrowsze – przerzucił się na wódkę z sokiem pomarańczowym. (…) Mam w pamięci świetny cytat: „Lemmy z Motörhead sprawia, że Keith Richards ze Stonesów wygląda jak Golden Girl”. Ten facet żył tak każdego dnia i nie było przerw. Był ostatnią prawdziwą gwiazdą rocka według mnie.

Śmierć Lemmy’ego oznacza oczywiście koniec Motörhead – ogłosił perkusista Mikkey Dee. Muzyka wspomina cały rockowy świat.

ud | fot. Jonas Rogowski, CC BY-SA 2.0

KOMENTARZE

Przeczytaj także