Black Sabbath. 47 lat temu ukazał się debiutancki album

/ 13 lutego, 2017

Lata sześćdziesiąte. Wielka Brytania, Aston, dzielnica Birmingham. Miejsce bez perspektyw dla młodych ludzi. Totalne przeciwieństwo Stanów Zjednoczonych, gdzie rządziły dzieci-kwiaty.

W Aston psa z kulawą nogą nie obchodziło, co robią ludzie w San Francisco. Jedyne kwiaty, jakie widywano w Aston, to te, które wrzucano do grobu, gdy ktoś się przekręcił w wieku 53 lat, po tym, jak zaharował się na śmierć

– wspomniał Ozzy Osbourne.

Black Sabbath. Zobacz ostatni utwór zagrany na żywo

Do wyboru była praca w fabryce albo… zejście na złą drogę i wpakowanie się w niezłe tarapaty. O tym drugim przekonał się Osbourne, który trzy miesiące spędził w więzieniu za drobne kradzieże. Z kolei niebezpieczna praca o mały włos nie przekreśliłaby szansy na zrobienie kariery Tony’emu Iommiemu.

Przycinałem blachy w fabryce. Ostrze opadło na palce, obcinając koniuszki środkowego i serdecznego. Byłem poważnie załamany, dopóki mój brygadzista nie przyniósł do domu płyty i kazał posłuchać

– mówił w wywiadzie dla „Music Week” Iommi.

Chodziło o nagrania jazzowego gitarzysty Django Reinhardta, który w wyniku pożaru, stracił władzę w dwóch palcach. Aby móc dalej grać, opracował własną technikę dociskania strun. Takie działanie zainspirowało Iommiego. Zaczął więc szukać swojego sposobu. Przestroił gitarę, po to by używać mniej siły, zamienił struny na cieńsze, przygotował specjalne nakładki na palce. Dzięki czemu, brzmienie stało się niższe, niecodzienne. Można było więc zaryzykować i poszukać szczęścia w muzyce.

Słynne ogłoszenie

Historia Black Sabbath rozpoczęła się w 1968 roku. Pewnego dnia Osbourne w jednym ze sklepów muzycznych pozostawił ogłoszenie o treści: „Ozzy Zig chce koncertować, posiada własny piec”. Wcześniej próbował sił w lokalnych zespołach, nic jednak z tego nie wyszło. Pierwszy na ogłoszenie odpowiedział gitarzysta Terence „Geezer” Butler – stary znajomy wokalisty z kapeli Rare Breed. Następnie zgłosili się dwaj muzycy Mythology, grupy która właśnie zakończyła działalność. Tony Iommi po pierwszym spotkaniu był sceptycznie nastawiony. Znał bowiem Ozzy’ego z czasów szkolnych i uważał, że nie nadaje się na wokalistę. Przekonał go jednak Bill Ward. Dał się namówić na próbę, aby zobaczyć co z tego wyjdzie.

Na miejscu okazało się, że w skład grupy wchodzą także gitarzysta Jimmy Philips oraz saksofonista Alan Clarke. W takiej sytuacji, Butler przerzucił się na basówkę, chociaż… nie posiadał wówczas tego instrumentu. Nie pozostało mu nic innego, jak tylko przestroić gitarę. Wybrano także szyld: The Polka Tulk Blues Band, skrócone potem do Polka Tulk. Skład nie utrzymał się zbyt długo.

Kiedy graliśmy solówki, wszyscy grali jednocześnie i to było w porządku. Ale ci dwaj kolesie [chodzi o Clarke’a i Philipsa] tylko się wygłupiali i to mnie martwiło. Spotkałem się z Billem, Geezerem i Ozzym i powiedziałem im, że saksofonista i Jimmy do nas nie pasują

– wyjaśnił Iommi w swojej biografii.

Muzycy Black Sabbath 47 lat temu

Zespół oficjalnie rozwiązano, żeby nie musieć przekazywać złych wieści wspomnianej dwójce. Szybko jednak Iommi, Butler, Ward i Osbourne reaktywowali się pod nową nazwą Earth Blues Band, która przeobraziła się następnie w krótsze Earth. Grupa intensywnie koncertowała, wszystko nabierało rozpędu, aż tu nagle Tony otrzymał propozycję nie do odrzucenia – dołączenie do grupy Jethro Tull. Przyjął ją, ale zaledwie po trzech tygodniach wycofał się. Wystąpił w filmie „The Rolling Stones  Rock And Roll Circus” i to był jedyny pozostawiony przez niego ślad. Zobaczył jednak dzięki temu krótkiemu epizodowi, jak funkcjonuje show bussiness i profesjonalny band. Iommi wrócił do Earth z krótkim, ale konkretnym postanowieniem: „Jeśli chcemy odnieść sukces, musimy wziąć się do roboty”.

Ekspresowe tempo

W 1969 dawali koncerty w coraz bardziej prestiżowych miejscach, również dla przedstawicieli muzycznej branży. Wytwórnie nie były jednak zainteresowane. W końcu zwrócił na nich uwagę Tony Hall. Chciał grupie pomóc. Zainwestował 1000 funtów, po 100 dla każdego z muzyków (musieli spłacić długi), pozostałe 600 poszło na sfinansowanie studia. Nastąpiła też zmiana szyldu. Kiedy okazało się, że już istnieje grupa o nazwie Earth, w sierpniu 1969 Butler wpadł na pomysł, by przechrzcić się na Black Sabbath. Inspiracją był angielski tytuł włoskiego horroru „I tre volti della paura” z 1963 w reżyserii Mario Bavy.

Sesja nagraniowa rozpoczęła się 16 października 1969 w londyńskim Regent Sound Studios pod okiem producenta Rodgera Baina i trwała… jeden dzień.  Ekspresowe tempo wynikało z niesamowitego zgrania. W owym czasie często występowali na żywo, numery były doskonale wyćwiczone. Następnego dnia odbyły się wyłącznie miksy, podczas których członków zespołu już nie było. Album „Black Sabbath” został nagrany na tzw. „setkę”. Obyło się bez dogrywek (wyjątkiem odgłosy burzy i dzwonów w utworze tytułowym, co było pomysłem producenta i inżyniera dźwięku oraz dodatkowa partia gitary w „N.I.B.”), wystarczyło jedno podejście, tylko „Warning” wymagało dwóch (wybrano później „lepszą” wersję).

Wszystko odbywało się w sposób oczywisty: wchodziliśmy, podłączaliśmy się i graliśmy; dziękujemy i do widzenia

– powiedział Tony Iommi

Nie obyło się bez problemów. Poszło o ustawienie brzmienia gitary i basu. Black Sabbath mieli swoje, unikalne brzmienie. Inżynierom dźwięku ciężko było to zrozumieć.

Moja gitara i bas Geezera musiały się idealnie ze sobą zgadzać, żeby stworzyć ścianę dźwięku. Większość ludzi widzi bas jako bas i tylko tyle. Tymczasem brzmienie Geezera jest bardziej chropowate, bardziej surowe; on przedłuża i zawija dźwięki grane przez gitarę, żeby były pełniejsze. Niektórzy nakłaniają go by grał czyściej i nie zniekształcał dźwięków. Trzeba było wszystkich długo przekonywać, aby wreszcie zrozumieli

– tłumaczył gitarzysta Black Sabbath.

Na płycie „Black Sabbath” znalazło się siedem kompozycji.

Utwór po utworze

BLACK SABBATH

Najsłynniejszy utwór z całego albumu. Pojawia się tu charakterystyczny riff, na którego członkowie Black Sabbath wpadli przypadkowo. Pewnego dnia na próbie w ramach rozgrzewki Iommi oraz Butler jammowali, gdy nagle jednocześnie zagrali te same dźwięki. Później okazało się, że wspomniany riff oparty jest na trytonie – progresji akordów, która znana jest od czasów średniowiecza . Ze względu na złowieszcze brzmienie nazywana „diabolus in musica”. Tekst z kolei napisał Osbourne. Zainspirowała go opowieść basisty. Geezer czytał przed snem książkę na temat okultyzmu. Zasnął, a gdy się obudził, ujrzał czarną postać obok swojego łóżka, która po chwili zniknęła. Butler doszukiwał się w tym nadprzyrodzonych ingerencji.

THE WIZARD

Black Sabbath gra bluesa – pisząc w skrócie. Wystarczy posłuchać gitary, pojawia się także harmonijka ustna, na której gra Osbourne. „The Wizard” opowiada o czarnoksiężniku odpędzającym złe demony. Inspiracją był najprawdopodobniej Gandalf, czyli postać z „Władcy Pierścieni”. Inni twierdzą, że to aluzja do dealera narkotyków (zespół wówczas nie stronił od tego typu substancji).

BEHIND THE WALL OF SLEEP

Zespół zainspirował się podobnie zatytułowanym opowiadaniem mistrza grozy H.P. Lovecrafta pod tytułem „Beyond The Wall of Sleep” z 1919 roku. Głównym motywem tej książki są wizje pacjenta szpitala psychiatrycznego. Jeśli chodzi o muzykę: bluesowe wzorce mieszają się z heavy rockiem.

N.I.B.

Utwór otwiera solówka na basie Butlera (wykorzystał tu efekt wah-wah). Intryguje także tajemniczy tytuł. Niektórzy rozwijali go jako Nativity in Black. Geneza jest zupełnie inna. Oznacza po prostu stalówkę pióra (z ang. pen nib). To aluzja do brody perkusisty, Billa Warda. „Piosenka jest o tym, jak diabeł zakochuje się i ulega przemianie, staje się dobry” – wyjaśnia Butler, który jest także pomysłodawcą tytułu.

EVIL WOMAN

Pierwszy z kowerów zawartych na debiutanckim albumie. Oryginalnie nagrał go zespół Crow, utwór pochodzi z płyty „Crow Music” z 1969. Nagranie tej kompozycji zasugerował menażer, Jim Simpson. Trzeba przyznać, że na tle reszty, ma łagodniejsze brzmienie, choć i tak jest znacznie cięższy od pierwowzoru. Tematem tekstu jest zła kobieta próbująca opętać swojego partnera. „Evil Woman” nie znalazł się na amerykańskim wydaniu „Black Sabbath”

SLEEPING VILLAGE

Krótki tekst (zaledwie czterowersowy) Osbourne śpiewa przy akustycznym akompaniamencie. Reszta kompozycji jest instrumentalna. Tytułowa „śpiąca wioska” to Aston, dzielnica Birmingham, w której wychowywali się muzycy Black Sabbath.

WARNING

Drugi „cudzes”. Numer z repertuaru The Aynsley Dunbar Retaliation. Sabbathowa wersja jest znacznie dłuższa (rozbudowana część instrumentalna z popisem Iommiego, która i tak została w studiu skrócona) i… wolniejsza.  Nagrano dwie wersje tej solówki, ostatecznie wybrano drugą. Gitarzysta z kolei twierdzi, że pierwsza była zdecydowanie lepsza, nie miał jednak nic do gadania. Producent umieścił ją bez wcześniejszej konsultacji z zespołem.

Plus: WICKED WORLD

Pierwotnie kompozycja dostępna wyłącznie na amerykańskim wydaniu. Później dołączona jako bonus do płytowej reedycji. Utwór wyróżniał się pod względem tekstowym, bowiem dotyczył spraw społeczno-politycznych. Niektórzy twierdzą, że główny riff przypomina ten z „Wild Child” zespołu The Doors. Iommi temu zaprzecza, ponieważ, jak sam mówi, nie darzył tej grupy sympatią.

Odwrócony krzyż

Na koniec trzeba wspomnieć o oprawie graficznej. „Black Sabbath” zdobi jedna z najsłynniejszych okładek w historii rocka. Tajemnicza kobieca postać w czarnej pelerynie na tle wodnego młyna Mapledurham w Oxfordshire w południowo-wschodniej Anglii. Autorem zdjęcia jest nadworny grafik wytwórni Vertigo, Marcus Keef.

Z kolei w środku, spece od marketingu (wytwórnia postanowiła wykorzystać mroczny wizerunek), umieścili odwrócony krzyż z tajemniczym tekstem. O ile oprawa, która była poza kontrolą zespołu, spodobała się muzykom, o tyle wspomniane wnętrze niezbyt przypadło im do gustu.

Nie mogłem uwierzyć, kiedy to zobaczyłem. Było jednak za późno, by cokolwiek zmienić. Nigdy nie propagowaliśmy satanizmu ani czarnej magii, używaliśmy ich jedynie jako odniesienia. Napisaliśmy mnóstwo tekstów science-fiction, wojennych, politycznych. Okultyzm pojawił się może w trzech, czterech utworach

– mówił podirytowany Geezer Butler.

Album ukazał się 13 lutego (oczywiście w piątek, żeby podtrzymać złowieszczą otoczkę) 1970 roku, w Stanach Zjednoczonych na półkach sklepowych pojawił się dopiero w czerwcu. Recenzje w prasie nie były zbyt przychylne. „Sztywne potworki klisz Cream, brzmiące jakby muzycy wyuczyli się ich z książki, tłukąc je wciąż i wciąż, ze ślepym uporem" – pisał „Rolling Stone”.

Mówiąc szczerze, tak długo żyję z gnojącą nas prasą, że do tego przywykłem. Każdy ma własne zdanie. Ja gram dla ludzi, nie dla dziennikarzy. Ale nikt nie lubi, gdy mu się dowala. Po miłych godzinach w studiu, nikt nie chce dostać ciosu od prasy. Cóż, to jednak krytycy, ich praca polega na znalezieniu dziury w całym

– powiedział Ozzy Osbourne w 1971. 

Zdecydowanie lepiej płytę przyjęli słuchacze. W Anglii debiut osiągnął 8. pozycję, z kolei w USA doszedł do 23. miejsca listy sprzedaży. Kult „Black Sabbath” miał dopiero nadejść.

W 1989 magazyn „Kerrang” uznał go za jeden z najbardziej wpływowych albumów heavy metalu, wspomniany magazyn „Rolling Stone” umieścił go na liście 500 najważniejszych płyt. Nie inaczej było w „Teraz Rockowych” zestawieniach. Umieściliśmy debiutancki krążek Black Sabbath na 2 miejscu wśród najlepszych debiutów światowego rocka, a także na 19. w rankingu albumów wszech czasów z okazji setnego numeru naszego pisma. 

47 lat temu niektórzy mieli wątpliwości, dziś nie ma ich nikt. Być może „Black Sabbath” to nie najlepsza płyta w ich dyskografii, ale z pewnością najważniejsza.

Zaczęło się od Sabbathu, stworzyli wzorzec dla każdego późniejszego zespołu metalowego

– stwierdził Scott Ian, gitarzysta Anthraxu. Nic dodać, nic ująć.

Cytaty pochodzą z: artykułu Bartka Koziczyńskiego – „Poczucie rozczarowania” („Teraz Rock Kolekcja”, 3/2010), artykułu Roberta Filipowskiego – „Trzy oblicza strachu” („Teraz Rock”, 2/2013) oraz autobiografii Tony’ego Iommiego „Moja podróż przez Niebo i Piekło z Black Sabbath” (wydawnictwo Kagra, 2013).

szy

KOMENTARZE

Przeczytaj także