Hey 24 lata temu zadebiutował albumem „Fire”

/ 8 lutego, 2017

Dokładnie 24 lata temu ukazał się jeden z najbardziej przełomowych debiutanckich albumów w historii polskiego rocka. Szczeciński zespół Hey wydał w 1993 roku album „Fire”, którym nawiązał do rockowej rewolucji, przetaczającej się przez Stany Zjednoczone i zachodnią Europę. Zespół założony przez gitarzystę Piotra Banacha i wokalistkę Katarzynę Nosowską rozpoczął w ten sposób fascynującą karierę, która nieprzerwanie trwa do dziś.

Hey gra Kult. Niesamowita wersja „Arahji”

Jesteśmy kapelą, która gra ciężki rock

Grunge i jego pochodne były ważną inspiracją u zarania Heya. W wywiadzie dla „Tylko Rocka” z 1993 roku członkowie grupy z entuzjazmem wypowiadali się o twórczości Soundgarden, Pearl Jam i Alice In Chains. Po chwili jednak pojawiła się refleksja w głosie Marcina Żabiełowicza: „Nie do końca jestem pewien, czy jesteśmy taką typowo seattle’owską kapelą. Jesteśmy po prostu kapelą, która gra ciężki rock".

Piotr Banach dodawał: „Inspiruje mnie to, co zdarzyło się w muzyce lat siedemdziesiątych”. Kasia Nosowska później zaś przyznawała: „Na mnie największe wrażenie zrobiła PJ Harvey. I podejrzewam, że bardzo długo nic i nikt nie zrobi na mnie takiego wrażenia. Dalej jest Stina Nordenstam i zespół Sunny Day Real Estate”.

Hey: „Teksański”

W trudnych i stresujących warunkach

Nagła eksplozja popularności sprawiła, że muzycy Heya mieli niewiele czasu na przygotowanie piosenek. Prawie cały materiał na „Fire” powstał tuż przed wejściem do studia. Grupa trzymała się hardrockowych ram, z dużym odchyłem w kierunku grunge’u, co zdefiniowało charakterystyczny styl, z którym Hey kojarzony był przez pierwsze lata działalności. Z wyjątkiem utworu „Zobaczysz”, do słów Edwarda Stachury, teksty były autorstwa Kasi Nosowskiej i poruszały rozmaite tematy – czasem drastyczne, jak „Dreams”, opowiadający o molestowaniu, czasem wręcz banalne, jak słynny „Teksański”, w którym Nosowska pisze tekst o tym, że… nie może napisać tekstu. Na „Fire” znalazł się również, zaśpiewany z Edytą Bartosiewicz utwór „Moja i twoja nadzieja”, a także „Flowers For Titus” zainspirowany wspólnymi koncertami z Acid Drinkers.

Hey: „Moja i twoja nadzieja”

Płyta powstawała w trudnych i stresujących warunkach, w dodatku podpisany kontrakt nie gwarantował sprawiedliwego wynagrodzenia finansowego.

Gdy kwintet opuszczał Szczecin nie w głowie mu były kruczki prawne, jakie mogły znaleźć się w podpisanej przez niego umowie. W 2011 roku Piotr Banach wspominał w „Teraz Rocku”:

Wyjechaliśmy ze Szczecina w ciemno, mając głowy wypełnione marzeniami i totalną pustkę w kieszeniach. Pomieszkiwaliśmy kątem u Katarzyny Kanclerz. Co prawda spaliśmy w jednym pokoju na trzech materacach, ale mieliśmy dach nad głową, dostęp do łazienki i kuchni, a nawet mogliśmy oglądać TV, więc chyba nie było, aż tak źle, Janis Joplin na początku kariery miała z pewnością gorzej. Był to trudny czas, bo musieliśmy w błyskawicznym tempie uczyć się siebie nawzajem, konfrontować się ze spełniającymi się właśnie marzeniami i stawiać czoła show biznesowi, o którym wiedzieliśmy tylko, że jest zły. To rodziło mnóstwo napięć i konfliktów.

Hey: „Dreams”

Początek wielkiej kariery

Na początku 1993 roku Hey wystąpił na koncercie z okazji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, wykonując utwór „Moja i twoja nadzieja”. W lutym 1993 ukazał się album „Fire” (Izabelin Studio) i nagle wybuchła popularność Hey na skalę, jakiej nikt się nie spodziewał. Nikt dokładnie nie wie, w jakim nakładzie rozeszła się płyta, bo były to czasy szalejącego piractwa, w każdym razie szacunki podawać należy w setkach tysięcy egzemplarzy. Zespół z dnia na dzień zaczął wypełniać kluby w całej Polsce. Grupa wyjechała z koncertami poza Polskę, występując w krajach zachodniej Europy, w tym we Francji, gdzie dostała się na festiwal Le Printemps de Bourges.

(Cały tekst ukazał się w numerze 103 „Teraz Rock” z września 2011 roku.)

W 2013 roku Hey wykonał album „Fire” w całości na festiwalu w Jarocinie.

Hey: „Fate”

rf

KOMENTARZE

Przeczytaj także